Świątynia zapaliła się w poniedziałek wieczorem. Ogień rozprzestrzenił się bardzo szybko, w wyniku czego zawaliła się iglica, struktury nośne zostały uszkodzone. W gaszeniu wzięło udział około 400 strażaków, pożar udało się zagasić dopiero we wtorek rano. Według wstępnych danych przyczyny tragedii mogą być związane z pracami konserwatorskimi - część katedry została pokryta rusztowaniami.
Kiedy wybuchł pożar, Marsset był w swoim biurze.
Wieczorne nabożeństwo zakończyło się około 19:30. Ogień już się zaczął, ale nie był widoczny, nikt o nim nie wiedział. Nie było paniki, kiedy ludzie opuszczali mszę. Kilka minut później poczuliśmy dym i, patrząc na katedrę, ujrzeliśmy ogień u podstawy iglicy, na środku dachu, gdzie wszystko jest z drewna. Natychmiast wyszedłem na zewnątrz i powiedziałem „Och, Panie” - wspomina duchowny.
Dodał, że policja i strażacy, którzy przybyli na miejsce zdarzenia, natychmiast zajęli się ludźmi, którzy opuścili katedrę.
„Potem przyjechała burmistrz Paryża Anne Hidalgo, a zaraz po niej - prezydent Macron. Zdecydował przeżyć to wydarzenie na miejscu, zamiast otrzymywać informacje, które powinien mieć. Uważam, że jego taki impuls był bardzo emocjonalny. To, co powiedział po przybyciu, poruszyło serca” - dodał Marsset.
Przypomniał, że teraz katolicy obchodzą Wielki Tydzień poprzedzający Wielkanoc.
Wezwał, aby nie doszukiwać się ukrytego znaczenia w tym, co się wydarzyło i wyraził nadzieję, że „to był wypadek, a nie celowe działanie”.