Twórca etologii, czyli nauki o zachowaniach zwierząt, badacz agresji wśród ludzi, laureat Nagrody Nobla Konrad Lorenz pisał o „świętym dreszczu” – „heiliger Schauer” – który przeszywa dół pleców i tył ramion napastników na chwilę przed dokonaniem aktu agresji.
To ten sam odruch, który jeży sierść na karku drapieżnika, gotującego się do ataku. I najgorsze jest to, że to fajne uczucie.
To poczucie słuszności, moralnej wyższości i przynależności do grupy, które wiąże się z prawdziwym linczem, jest dokładnie przećwiczone podczas „sądu nad Judaszem” uprawianego w ramach obrzędów katolickiego „Wielkiego Tygodnia”.
„Najpierw bije dorosły, a potem pada polecenie „Dzieci, bić!”. Dzieci biją, tłum liczy. Co bardziej zapalczywe dzieciaki sprzedają kukle kopniaki. – Dobrze, mały. Szacun! – mówi jakiś człowiek do chłopca, który właśnie skopał głowę kukły. – Bij w brzuch – instruuje syna tatuś. – Lej! – zachęca ktoś inny” – opisuje wielkopiątkowe harce Hubert Lewkowicz z „Ekspresu Jarosławskiego”, który pierwszy nagłośnił sprawę.
Katowanie kukły budzi entuzjazm tłumu, jest uwieczniane przez komórki i aparaty fotograficzne. Świadomość tego, jak fajnie jest być elementem kolektywu, który radośnie wymierza nikczemnikom zasłużoną karę, zostanie z tymi dziećmi na długo. Może na zawsze.
Tymczasem lincz nie jest zjawiskiem historycznym, ograniczonym do żydowskich pogromów w Europie, czy zbrodni Ku-Klux-Klanu w Ameryce.
Po obu stronach granicy indyjsko-pakistańskiej giną dziś ludzie, mordowani przez podekscytowaną tłuszczę z powodów religijnych.
W Indiach, które przeżywają ostatnio wzmożenie religijne, 10 muzułmanów zostało zamordowanych w ciągu ostatnich 2 lat przez żarliwych hinduistów, związanych z ruchem Bhartiya Gau Raksha Dal – Indyjską Organizacją Ochrony Krów. Ofiary były widziane z krowami, podejrzewane o ich zabijanie albo jedzenie wołowiny.
Oskarżenia – co w zasadzie nie ma żadnego moralnego znaczenia – najczęściej są kompletnie bezpodstawne i niepoważne. Ich skutki – są poważne śmiertelnie.
W 2017 roku, w tragicznej symetrii, dwóch niespokrewnionych mężczyzn o tym samym nazwisku zostało zamordowanych przez dwie konkurencyjne religijne tłuszcze w Indiach i Pakistanie.
1 kwietnia Pehlu Khan, mleczarz z dystryktu Nuh w Haryanie w północnych Indiach wracał z Jaipuru, gdzie kupił kilka krów, w nadziei na rozwój swojego mlecznego biznesu. Zatrzymała go banda krowich obrońców, którym usiłował pokazać dokumenty wskazujące, że jest mleczarzem i kupił zwierzęta, żeby pozyskiwać mleko. Uniesieni słuszną miłością do jednej z siedmiu matek człowieka, obrońcy wiary podarli dokumenty, zatłukli Pehlu na śmierć kijami i pasami, po czym okradli trupa z portfela i komórki.
13 kwietnia 2017 roku Mashal Khan, student uniwersytetu Abdul Wali Khan w Mardan w Pakistanie, został otoczony przez oburzonych kolegów, rozebrany do naga, pobity kijami i na koniec zastrzelony i zrzucony z drugiego pietra akademika – wszystko w ramach kary za obrażanie Allaha.
Ponurym szczęściem Polski jest to, iż stanowimy multikulturową pustynię, na której uniesiony religijnym gniewem Polak-katolik musiałby długo szukać muzułmanina, hinduisty, czy żyda do zlinczowania. Ale zapamiętawszy z dzieciństwa, jakie to przyjemne uczucie, może kiedyś zadać sobie trud poszukiwań.
Agnieszka Wołk-Łaniewska, publicystka polska, Warszawa
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.