„Ich celem jest wywołanie sztucznego kryzysu po 2019 roku, począwszy od 1 stycznia, tak jak to miało miejsce w 2009 roku, czyli dziesięć lat temu, i podjęcie próby rozpętania kryzysu, który pozwoli im wypromować własny interes. Kryzys, o którym mówię, który może nastąpić w styczniu 2020 roku, można nazwać wojną gazową” - powiedział Kobolew.
Jego zdaniem rosyjski „Gazprom” przeciąga rozmowy w sprawie tranzytu gazu przez Ukrainę, a 31 stycznia 2019 roku upływa termin obowiązującego kontraktu tranzytowego. Szef Naftohazu dodał, że strona rosyjska usiłuje wywrzeć presję polityczną na Ukrainę i wypromować projekt gazociągu Nord Stream 2.
Kobolew 1 maja był z wizytą w Waszyngtonie, gdzie usiłował zapewnić sobie poparcie Stanów Zjednoczonych w rozmowach z Rosją w sprawie gazu, a także omówić projekt Gazociągu Północnego 2, przeciwko któremu występują zarówno Stany Zjednoczone, jak i Ukraina.
Kijów niejednokrotnie mówił, że Rosja ma zamiar rozpętać nową wojnę gazową z Ukrainą. Takie słowa słyszeliśmy już ze strony dyrektora wykonawczego Naftohazu Jurija Witrenki i ministra spraw zagranicznych kraju Pawła Klimkina. Zdaniem tego ostatniego kryzys wybuchnie po tym, jak wygaśnie obowiązujący kontrakt tranzytowy.
Dziesięcioletni kontrakt między Naftohazem i Gazpromem w sprawie tranzytu gazu upływa pod koniec 2019 roku. W marcu premier Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że Moskwa jest gotowa utrzymać tranzyt gazu pod warunkiem uregulowania stosunków między spółkami, korzystnych parametrów umowy, a także stabilnej sytuacji politycznej.