W poprzednim terminie sąd okręgowy przełożył termin rozprawy na 10 maja z uwagi na posiedzenie sądu apelacyjnego, na którym miało być rozpatrywane zażalenie obrony na kolejne przedłużenie tymczasowego aresztowania. To posiedzenie odbyło się. Sąd utrzymała na nim decyzję przedłużającą areszt do 27 czerwca, ale z własnej inicjatywy wrócił też do kwestii kaucji.
8 maja sąd z własnej inicjatywy, odrzucając zażalenie na przedłużenie tymczasowego aresztu, orzekł ponownie o wyznaczeniu kaucji i tym razem ustalił ja w wysokości 200 000 zł. Jako, że było to orzeczone w ramach zażalenia obrony, a więc w drugiej instancji, orzeczona kaucja stała się natychmiast prawomocna i prokuraturze nie przysługuje już środek odwoławczy.
10 maja, zamiast jawnej rozprawy na której miano rozpatrywać ustanowienie zastawu na nieruchomości za wolność Piskorskiego, odbyła się kolejna z tych, na których zeznaje świadek oskarżenia, rzekomo siedzący za ścianą w pokoju obok sali rozpraw. Odbyła się oczywiście w tej sali rozpraw, do której „wścibskie” oczy mediów i publiczności wstępu nie mają.
Prokuratura chciała wtedy zagwarantować sobie to, że Piskorski nie opowie opinii publicznej o działaniach prokuratury, które w każdym praworządnym kraju uznane zostałyby jako działania przestępcze. Na Pytanie Piskorskiego sąd okręgowy, mając gdzieś poprzednie rozstrzygnięcie sądu apelacyjnego, odpowiedział – tak, ma pan zakaz kontaktów z mediami.
W imieniu Mateusza Piskorskiego przekazuję prośbę do osób, które chcą mu pomóc opuścić areszt, by wpłacały pieniędze na wcześniej już podawany adres zbiórki publicznej. Piskorski prosi też, by nikt nie dzwonił do sądu oferując wpłacenie kaucji, ponieważ niepotrzebnie przedłuża to tylko wszystkie procedury, zwłaszcza wtedy, gdy po deklaracji, osoba taka nie wpłaca pieniędzy. A tak niestety było już przy poprzedniej zbiórce. Być może robili to jacyś prowokatorzy.