Ale szybko „cofnęły” swoje współczucie, gdy okazało się, że cała akcja prawdopodobnie była szczegółowo przemyślana przez PR-owców z kancelarii szefa rządu.
Najostrzej sprawę skomentowała Dominika Wielowieyska z TOK Fm: - Wyszliśmy na idiotów - powiedziała. Ale słów krytyki nie szczędził również politolog Marek Migalski: „No to żaden skandal. A nawet już pewne, że ustawka. Domyśliłem się po tym, że dzieci nie mają wypikselowanych twarzy. Zatem cofam swoje słowa współczucia dla Mateusza Morawieckiego. Cisną mi się na usta inne” - napisał były europarlamentarzysta, komentując sprawę okładki „SuperExpressu”.
Ale okazało się, ze całe oburzenie poszło w gwizdek, bo – jak zdradziła Annie Dryjańskiej z naTemat tajemnicza informatorka – w piątkowym „SE” znalazła się od razu zapowiedź sobotniego wywiadu z szefem kancelarii premiera Michałem Dworczykiem. Ten zaś dzień później uspokoił opinię publiczną: dzieci Morawieckiego od dawna znają prawdę, a więc nie ma mowy o pozwaniu gazety.
„Chodzi o przykrycie reszty książki. W tym „Delfinie" są poważne sprawy. "Super Express" jedzie na reklamach ze spółek Skarbu Państwa. Nigdy by się nie odważyli na coś takiego bez zgody" – miała powiedzieć Dryjańskiej osoba związana z PiS.
„Nie ma pozwu, jest wywiad. Jestem trochę zażenowana" – stwierdziła Dominika Wielowieyska.
„Mamy do czynienia z grą polityczną, w której wykorzystywane są dzieci. Oburzamy się, bo granie rodziną - a zwłaszcza dziećmi - w polityce jest czymś obrzydliwym" – ocenił Jan Grabiec z PO. „Jeśli premier nie wyraził zgody na publikację wizerunku dzieci, to będzie pozew. Jeśli natomiast okaże się, że jest symbioza obozu rządowego i redakcji to będzie to wskazywało, że ta polityczna gra odbyła się z udziałem premiera. Mam nadzieję, że premier szybko to wyjaśni".
Cóż, jeśli Mateusz Morawiecki nie pozwie SE, a rządzący dziwnie samego Superaka nie krytykują, to okaże się że zagrał politycznie z tabloidem dziećmi. Próba takiego ocieplenia wizerunku dziwnie przypadkowo pokrywałaby się z dniem premiery mogącej zaszkodzić premierowi książce. I to byłoby straszne... - napisał dziennikarz „Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz.
Po „dziadku z Wehrmachtu” wszystkie chwyty zdają się już być dozwolone w polskiej kampanii wyborczej. A tymczasem książka o Morawieckim trafi do księgarń już 20 maja.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.