Na placu Bankowym zgromadziło się jednak nie więcej niż 15 000 ludzi, którzy przeszli w marszu na plac Konstytucji. Jeśli to miała być ta wielka mobilizacja, to chyba na niewiele ich stać.
Pamiętam jak przed laty w debacie telewizyjnej, podczas jednej z poprzednich kampanii do Europarlamentu, kandydatka Polskiej Partii Pracy mówiąc o swoim programie stwierdziła, że będzie się starała wprowadzić do Unii Europejskiej… Bułgarię. Pani ta nie wiedziała, że Bułgaria jest już od dawna w Unii.
Czy również organizatorzy tej demonstracji nie wiedzieli, ze Polska leży w Europie, że do Europy wprowadzić ją chcą? Raczej nie. Jak się okazało chodziło im o to, by Polska w tej Europie pozostała i nikt jej z niej nie wyprowadził. Bo rzekomo jakieś ciemne siły chcą.
Koalicja Europejska straszyła ludzi tym, że PiS chce doprowadzić do wyjścia Polski z Unii, chociaż ten absolutnie nie ma takiego zamiaru. Obroną przed „Polexitem”, który Koalicja Europejska wymyśliła i nim straszy, ma być zagłosowanie na kandydatów tejże Koalicji Europejskiej. Czyli znów polityka zarządzania strachem.
Nie wiadomo jak na to zareaguje Parlament Europejski, bo takie otwarte poparcie, dla jednej konkretnej opcji politycznej w jednym z krajów Unii Europejskiej, udzielone przez urzędującego przewodniczącego Rady Europejskiej i wykorzystującego do tego to stanowisko, to coś niespotykanego i wcześniej niepraktykowanego.
W czasie marszu porozmawiałem też z jego uczestnikami.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.