Analitycy przewidują, że do końca roku zaoceaniczna sprzedaż rosyjskiego czarnego złota potroi się.
Niemal natychmiast po nałożeniu sankcji na wenezuelskie państwowe przedsiębiorstwo PDVSA amerykańscy naftowcy wzięli się do obliczania strat. Wielkość dostaw z Wenezueli spadła trzykrotnie. Chociaż Stany Zjednoczone mają dużo lekki ropy o niskiej zawartości siarki (przede wszystkim WTI z Zachodniego Teksasu), nie wystarczy jej, aby zaspokoić popyt na surowiec.
Wiele amerykańskich rafinerii - w szczególności na wschodnim wybrzeżu i w Zatoce Meksykańskiej - koncentruje się na przetwarzaniu ciężkiej siarczanej ropy naftowej, która pochodzi głównie z Wenezueli. Amerykanie sami zablokowali ten kanał.
Według firmy inwestycyjnej Caracas Capital Markets w ostatnim tygodniu lutego dwa tankowce dostarczyły zaledwie 766 tysięcy baryłek surowca z południowoamerykańskiego kraju do Stanów Zjednoczonych. W tym samym czasie rosyjskie firmy wysłały do Stanów Zjednoczonych dziewięć statków z ponad trzema milionami baryłek ropy i produktów ropopochodnych.
Nałożone ograniczenie spowodowało ostry deficyt na amerykańskim rynku, przyznała Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA). Ucierpieli wszyscy kluczowi gracze amerykańskiego przemysłu rafineryjnym - Citgo Petroleum, Valero Energy i Chevron.
Podczas gdy w pierwszych dwóch tygodniach maja dostawy wenezuelskiej ropy do Stanów Zjednoczonych ustały, zakup rosyjskiego surowca osiągnął rekordowy poziom. Jak obliczył Caracas Capital Markets, od 1 do 13 maja 13 tankowców z Rosji dostarczyło do Stanów Zjednoczonych pięć milionów baryłek - praktycznie tyle samo, co w poprzednich czterech miesiącach.
Ironia polega na tym, że Rosjanie czerpią korzyści z krachu Wenezueli: jeden usankcjonowany kraj zastępuje inny w dostawach do Stanów Zjednoczonych - zaznacza partner zarządzający Caracas Capital Russ Dellen.
Według jego prognozy comiesięczne dostawy rosyjskiej ropy do Stanów Zjednoczonych do końca roku potroją się.
Europejskie rafinerie, które koncentrują się na przetwarzaniu ciężkich gatunków, muszą również pilnie szukać zamiennika siarczanej ropy, która zniknęła z rynku. Stały się przypadkowymi ofiarami sankcji USA przeciwko Iranowi i Wenezueli, przez co rynek stracił prawie 800 tysięcy baryłek dziennie. Ponadto w ramach porozumienia OPEC+ kraje eksportujące ograniczyły przede wszystkim produkcję ciężkich gatunków, utrzymując jednocześnie wielkość dostaw droższej lekkiej ropy.
„Wszystkie rafinerie ropy naftowej poszukują Urals lub jej odpowiedników - cytuje agencja jednego z europejskich handlowców ropy naftowej. - Jest oczywiste, że tej ropy nie wystarczy dla wszystkich”.
Alternatywne dostawy są znacznie droższe. W marcu wzmożona konkurencja między europejskimi rafineriami o rosyjską ropę naftową zmniejszyła różnicę cen między Urals a Brent o 30% do najniższego od 2013 roku poziomu.
Dzięki temu rosyjscy naftowcy zarobili w pierwszym miesiącu wiosny 140 milionów dolarów więcej niż w październiku, przed wprowadzeniem przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa sankcji naftowych wobec Iranu i embarga na dostawę czarnego złota z Wenezueli.
Sankcje i inne czynniki geopolityczne doprowadziły już do tego, że sektor rafinacji ropy naftowej doświadcza niedoboru ciężkiej ropy importowanej wcześniej z Wenezueli, a częściowo z Iranu. Problem ten jest szczególnie istotny dla Stanów Zjednoczonych - powiedział niedawno minister energetyki Rosji Aleksander Nowak w wywiadzie dla gazety Asharq al Awsat.
„Trudno powiedzieć, czyim kosztem zostaną przywrócone dostawy ciężkich gatunków ropy, ale ich deficyt potwierdzają dodatnie premie Urals i rosnące obniżki WTI wobec Brent”.