Według dziennikarki, May zrezygnowała po długiej walce z własnym gabinetem i partią. Zignorowała tradycje polityczne, zakwestionowała głosowanie wotum nieufności i trzy razy bezskutecznie próbowała przepchnąć swój projekt ustawy o Brexit w parlamencie.
Z pewnością w przyszłości krótkie panowanie May będzie nazywane porażką. Niewątpliwie nazwie się ją „winowajcą w całym tym bałaganie”. I są ku temu pewne powody, uważa autorka artykułu. Jej zdaniem można zauważyć, że May popełniła błędy w czasie swojego premierostwa.
Zaznaczyła najważniejsze punkty: brak jednolitego rynku, brak udziału w unii celnej, brak swobodnego przepływu lub jurysdykcji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Wielkiej Brytanii - „zbyt wcześnie i zbyt stanowczo”.
„Nieugięta i nieprzekonująca” May zbyt długo przyzwyczajała się do rzeczywistości politycznej, a mianowiecie, że prowadzi rząd mniejszościowy. Mogła ruszyć proces opuszczania Unii Europejskiej z martwego punktu za pomocą kompromisu pomiędzy partiami. Ale zbyt długo opóźniała te negocjacje, argumentuje Rigby.
Chociaż ludzie spieszą się, by ogłosić, że May jest najgorszym premierem w historii, boję się, co może się stać dalej - zauważa Rigby.
Parlament w obecnym składzie nie zaakceptuje Brexitu bez porozumienia. Możliwe, że jeśli następca May podejmie próbę opuszczenia Unii Europejskiej bez porozumienia z Brukselą, wówczas ustawodawcy będą dążyć do rozwiązania rządu. A jeśli nowy premier zdecyduje się odroczyć wyjście z bloku europejskiego, to o rozwiązaniu gabinetu zaczną mówić zwolennicy Brexitu.
Maj kończy się decyzją premiera o rezygnacji. Ale Brexit to problem odłożony, ale nie rozwiązany. A nadchodząca bitwa będzie jeszcze bardziej zacięta - podsumowuje Beth Rigby.