Tym źródłem jest Guy Verhofstadt, były premier Belgii, a obecnie wpływowy członek paneuropejskiej Grupy Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy, szef jej frakcji w Parlamencie Europejskim, a także główny negocjator PE ds. Brexitu. Właśnie ten polityk uważa, że za „zorganizowaną próbą zniszczenia europejskiego projektu jako całości” stoi Rosja i to stanowisko pozwoliło wiodącej brytyjskiej gazecie na opublikowanie artykułu z nagłówkiem „Putin, Johnson i Farage zniszczą nas, ostrzega szef UE”.
Istota ostrzegawczego materiału „The Times” sprowadza się do jednej bardzo twardej tezy, którą brytyjscy dziennikarze promują w maksymalnie bezapelacyjnej manierze: „Minister Verhofstadt oświadczył, że jeśli europejscy liderzy nie powstrzymają populistycznego trendu, to Unia Europejska zostanie zniszczona w wyniku wspieranego przez Rosję nacjonalistycznego przewrotu w wyborach w 2024 roku”.
Na szczególną uwagę zasługuje to, że wpływowy europejski polityk porównuje ewentualny wynik głosowania powszechnego do „nacjonalistycznego przewrotu”. Jest to szczególnie ironiczne w kontekście tego, że frakcja, na której czele stoi, nazywa się Grupa Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy. Europejski establishment polityczny, którego głosem bezspornie jest były premier Belgii, najwyraźniej zakłada, że liberalizm i demokracja oznaczają obowiązkowe zachowanie władzy przez tych, którzy nazywają siebie liberałami i demokratami. A jeśli wyborcy są temu przeciwni, winę ponosi osobiście Putin.
Można postawić się na miejscu typowego brytyjskiego wyborcy, który głosował za Brexitem i teraz zamierza głosować na partię Brexitu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Temu wyborcy pan Verhofstadt i dziennikarze „The Times”, którzy powtarzają jego słowa, mówią, że jego zachowanie jest wynikiem wpływu Putina, Kremla, „rosyjskich oligarchów blisko związanych z Kremlem”. Wyborca nieuchronnie zada sobie dwa pytania: czy znam Putina? Czy Putin przekonał mnie, że czas opuścić Unię Europejską? Jeśli wyborca jest zdrowy na umyśle, a czapka z folii aluminiowej nie należy do jego codziennych nakryć głowy, zdecydowanie odpowie na oba te pytania „nie”. Jednak na wszelki wypadek zapamięta, że lepiej nie mówić nikomu o swoich preferencjach politycznych, bo inaczej może zostać okrzyknięty agentem KGB.
Pomimo tego, że frakcję eurosceptyków będzie można marginalizować, jej sukces połączony z Brexitem jest słusznie postrzegany przez europejski establishment jako wotum nieufności dla projektu zjednoczonej Europy w jej obecnej formie. Taką statystyką europejski establishment powinien być przerażony i zająć się poważną introspekcją, aby dowiedzieć się, jakie są przyczyny nienawiści do ich projektu (jeśli nie udaje się go stłamsić nawet zakrojoną na wielką skalę kampanią presji społecznej).
Brytyjscy dziennikarze biegną, by zastąpić brytyjskich badaczy. Zwiększenie przez Rosję rezerw złota nazwano zagrożeniem dla świata. Analizy opierają się na błędnych statystykach, ale czy przeszkodzi to rusofobii? Nawet jeśli powiedzą, jak Verhofstadt, że Nigel Farage (lider Brexit Party) i Boris Johnson (znany rusofob i potencjalny lider brytyjskich konserwatystów po dymisji Theresy May) działają w interesach Kremla, nic to nie zmieni. Rozgniewa to tylko „tajnych eurosceptyków". Nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale w całej Europie.
Przecież jeśli wyborcom, którzy chcą wolności, ciągle się powtarza, że nauczył ich tego Putin, to Europejczycy wyciągnął logiczny wniosek: gdzie Putin, tam wolność. Brukseli zupełnie nie o to chodziło.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.