Kongresmeni są zaniepokojeni: Rosja i Chiny tworzą nowy krajobraz energetyki jądrowej. Przynajmniej do 2025 roku nie uda się ich dogonić.
Na to, że amerykańska energetyka atomowa została poddana „poważnej próbie”, zwrócili uwagę kongresmeni Mike Crapo i Sheldon Whitehouse.
„Jeśli Stany Zjednoczone nie przywrócą sobie światowego przywództwa w branży, przejmą je inni. Dziś na Rosję i Chiny przypada ponad 60% budowanych elektrowni jądrowych na całym świecie. Uwzględniając problem zmieniającego się klimatu, ryzyko geologiczne i zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego, nie możemy pozwolić konkurencyjnym krajom na określanie krajobrazu energetyki jądrowej” – podkreślili kongresmeni na stronie CNBC.
Jak poinformowała Agencja Informacji Energetycznych, w najbliższych latach do eksploatacji zostaną oddane dwa reaktory w trzecim i czwartym blokach energetycznych elektrowni atomowej Vogtle w Georgii – w 2021 i 2022 roku. Według EIA nie są one w stanie zrekompensować zatrzymania 12 reaktorów do 2025 roku.
Amerykanie liczą na nową generację reaktorów jądrowych i nowe technologie w branży. Kongres zatwierdził już dwa projekty ustaw: o innowacyjnych możliwościach energii jądrowej (NEICA) oraz o atomowych innowacjach i modernizacji (NEIMA).
Zresztą nie da się rozwiązać problemu tworząc jedynie prawo, bo zachodnie przedsiębiorstwa straciły swoje kluczowe kompetencje w budowie elektrowni jądrowych. Dowodem na to jest kontrakt Westinghouse na osiem reaktorów w Chinach, który został zawarty w latach 2000. Budowa czterech rozpoczęła się niemal równocześnie w latach 2009-2010, a czas oddania do eksploatacji był wielokrotnie przekładany z powodu coraz to nowych problemów technicznych.
W styczniu tego roku pojawiły się problemy z głównymi pompami obiegowymi w elektrowni Sanmen. Amerykanie dostarczyli do Chin sześc dodatkowych, rezerwowych pomp. Czyli żadnych innych rozwiązań, poza zamianą (według projektu miały działać przez 60 lat), amerykańscy konstruktorzy nie potrafili zaproponować.
W rezultacie Chiny, Korea Południowa i Rosją są światowymi liderami w budowie elektrowni jądrowych.
„Chińczycy mogą oferować bardziej atrakcyjne umowy z ekonomicznego punktu widzenia. Rosjanie prawdopodobnie będą promować możliwość lokalizacji łańcucha dostaw, a także zapewnić kompletny program szkoleniowy dla lokalnych pracowników i operatorów. Inni dostawcy nie są w stanie zaoferować podstawowego pakietu usług, takiego jak rosyjski” – powiedział w kwietniowym wywiadzie dla saudyjskiej gazety internetowej „Sabq” jeden z wiodących światowych ekspertów w dziedzinie energii atomowej, były przewodniczący Komisji Specjalnej ds. Energii i Zmian Klimatu Izby Gmin parlamentu Wielkiej Brytanii Tim Yeooni.
Waszyngton na wszelkie sposoby stara się zapobiec rosyjskiej ekspansji. W marcu administracja Trumpa zatwierdziła plan, którego celem jest rozszerzenie współpracy na wczesny etapie z zainteresowanymi energią atomową krajami.
Departament Stanu zamierza dogadać się z potencjalnymi klientami, zanim nawet pomyślą o zakupie reaktora jądrowego. Powinno to zapewnić Amerykanom pozycję lidera.
Jednak amerykańscy urzędnicy w branży mają wątpliwości co do tego, czy zmiana równowagi sił na globalnym rynku jest realna: bardzo trudno jest zdobyć kontrakty.
Jedną z głównych przeszkód dla ambitnych planów Waszyngtonu w sferze energetyki jądrowej jest całkowite uzależnienie od importu uranu. Według byłego sekretarza energetyki Spencera Abrahama, uranu, który wydobyto w tym roku w kraju, nie wystarczy nawet dla jednego z 98 reaktorów działających w Stanach Zjednoczonych. Ponad 40 procent paliwa jądrowego do amerykańskich reaktorów pochodzi z Rosji.