Dwa lata temu astronomowie stwierdzili, że udało im się znaleźć pierwsze jednoznaczne ślady tego, że około 2,6 i 8,7 miliona lat temu powierzchnia Ziemi i innych planet Układu Słonecznego została zbombardowana promieniami względnie bliskich nam supernowych.
Ich ślady w postaci atomów niestabilnego żelaza-60, pojawiające się tylko wewnątrz umierających gwiazd, zostały niedawno znalezione na dnie oceanu i w skałach gruntu księżycowego, przywiezionych na Ziemię przez ekspedycje Apollo.
Początkowo naukowcy uważali, że wybuchy gwiazd miały miejsce w odległości około 300-600 lat świetlnych od Ziemi, ale później okazało się, że ich „przodkowie” byli dwa razy bliżej naszej planety, w potencjalnie niebezpiecznej odległości od niej. Dwa lata temu Melotte i jego zespół udowodnili, że ogniska te mogły znacznie zmniejszyć grubość warstwy ozonowej i przyspieszyć procesy ewolucyjne na naszej planecie.
W tym samym czasie, jak zauważa geolog, pojawili się pierwsi przedstawiciele rodzaju Homo, a w drugim przypadku Ziemia doświadczyła także dość dużych zmian w ekosystemach. Naukowcy sugerują, że wszystkie te wydarzenia nie były przypadkowe i były związane z odległymi kataklizmami kosmicznymi.
Fizycy z Rosji, USA i Europy odkryli, że „bombardowanie” Ziemi przez supernowe około 3,2 i 8,7 mln lat temu mogło przestawić „biologiczne zegary” zwierząt, napromieniować je dość dużą dawką i przyspieszyć ich ewolucję.