Suwerenizm na razie nie stanął na nogi. Matteo Salvini, niekwestionowany zwycięzca wyborów we Włoszech, nie był w stanie przepchać suwerennych ruchów Niemiec, Danii, Szwecji, Finlandii i Hiszpanii, które uzyskały niższe wyniki, niż oczekiwano. Nawet jednocząc się z Europejską Partią Ludową, łącznie nie zdobyli 376 mandatów, które dają większość i gwarantują utworzenie nowej alternatywnej koalicji. Koalicji, której liderzy Europejskiej Partii Ludowej w rzeczywistości wcale nie chcą.
Zobacz też: Marginalni z Polski w Parlamencie Europejskim
Paradoksalnie jedynym zwycięzcą wyborów, oprócz Salviniego, jest Marine Le Pen. Włożyła on wiele wysiłku w to, aby nadać Frontowi Ludowemu bardziej nowoczesny i umiarkowany wizerunek. Reorientacja rozpoczęła się od zmiany nazwy na „Zjednoczenie Narodowe” („Rassemblement National”). Dalej – rezygnacja ze starego programu opuszczenia Unii Europejskiej i strefy euro, a także ochrona wartości republikańskich przed brutalnymi działaniami „żółtych kamizelek”. Ta zbieżność z centroprawicą pozwoliła jej na zdobycie głosów wyborów, wcześniejszych zwolenników gaullizmu, i częściowo prezydenta Macrona. Niepełne zwycięstwo suwerenistów nie jest tak poważne jak pyrrusowe zwycięstwo tzw. sił europeistów na ruinach ich projektu UE.
Na drugim końcu osi jest Angela Merkel: niszcząc projekt europejski polityką twardego oszczędzania i niekontrolowanym przyjmowaniem imigrantów, teoretycznie zamierza odejść z polityki. Ale Manfred Weber, przewodniczący grupy poselskiej Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim, którego kandydaturę kanclerz Niemiec wysunęła na stanowisko szefa Komisji Europejskiej, jest bezbarwny jako lider, mało znany nawet w Niemczech, gdzie – jak wynika z sondaży – zna go co czwarty wyborca. A wyniki wyborów, w których CDU / CSU straciła kolejne 4% w porównaniu z wyborami parlamentarnymi w 2017 roku, pokazują, że potencjalny kandydat nie otrzyma poparcia dwóch partii koalicyjnych.
Wszystko to zapowiada zmierzch Unii Europejskiej. Europa może się rozpaść nie pod ciosami suwerenistów, a w wyniku wyczerpania się projektu politycznego, któremu brak przywódców zdolnych do jego odnowienia. Czyli nowy Parlament Europejski nie jest ostatnią wieczerzą nowej Europy, a raczej stypą po niej.