„Pokazaliśmy, że superbłyski występują wyjątkowo rzadko, ale istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że następne takie zdarzenie może nastąpić w ciągu najbliższych kilku stuleci. Jeśli takie katastrofy wystąpiły w minionym tysiącleciu, ludzkość ich nie zauważała. Teraz mogą zniszczyć cywilizację na Ziemi” - powiedział Yuta Notsu z Uniwersytetu Kolorado w Boulder (USA).
Błyski występują okresowo na Słońcu: to wybuchowe epizody uwalniania energii w postaci światła widzialnego, ciepła i promieniowania rentgenowskiego. Potężne błyski zakłócają systemy komunikacji radiowej, satelity i zagrażają zdrowiu astronautów pracujących na MSK lub na orbicie.
Uważa się, że najpotężniejszy wybuch nastąpił w 1859 roku, podczas tak zwanego „wydarzenia Carringtona”. Podczas tego potężnego błysku uwolniono około 10 jotodżuli (10 do 25 potęgi) energii, czyli 20 razy więcej niż energia uwolniona podczas upadku meteorytu, który zniszczył dinozaury i gady morskie. Zorza polarna była obserwowana na całym świecie, nawet na Karaibach; ciekawe, że w Górach Skalistych była tak jasna poświata, że obudziła górników, którzy zaczęli przygotowywać śniadanie, myśląc, że nadszedł ranek.
Ogólnie rzecz biorąc, obserwacje potwierdziły znaną już tendencję: superbłyski występowały o wiele częściej na szybko obracających się gwiazdach, które narodziły się znacznie później niż nasza gwiazda. Z reguły analogie zdarzenia Carringtona lub nawet potężniejsze kataklizmy miały miejsce na nich co dziesięć lat lub nawet częściej.
Wszystko to, według Notsu, sugeruje, że wydarzenie Carringtona nie będzie ostatnim potężnym superbłyskiem w historii Ziemi. Ludzkość powinna zacząć przygotowywać się do następnego takiego kataklizmu i zacząć myśleć o tym, jak chronić elektronikę i grupę orbitalną przed zniszczeniem, podsumowuje astronom.