W piątek Komisja Europejska opublikowała raport na temat walki z dezinformacją w ostatnich miesiącach. Dokument przekonuje, że Rosja wykorzystywała sieci społecznościowe do „rozpowszechniania wywołujących rozbieżności materiałów”.
„Wielu prawicowym partiom udało się uzyskać wystarczająco dużą liczbę dodatkowych miejsc w Parlamencie Europejskim, chociaż nie należy zapominać, że sondaże w przeddzień wyborów przewidywały znacznie bardziej sensacyjne wyniki dla eurosceptyków” - powiedział Wenediktow w wywiadzie dla „Rossijskaja Gazieta”.
Należy rozumieć, że w Europie nie ma prorosyjskich i antyrosyjskich partii. Politycy, którzy są życzliwie nastawieni do naszego kraju i opowiadają się za nawiązaniem z nim konstruktywnych stosunków, są reprezentowani w szeregach wszystkich europejskich partii. Dokładnie takim samym absurdem jest przyklejanie etykiety „przyjaciół Moskwy” do prawicowców i eurosceptyków, jak lubi to robić wielu zachodnich dziennikarzy - dodał.
To, czym naprawdę jest zainteresowana Rosja to silna i stabilna Europa, w której państwa nie są agentami obcych interesów, lecz budują stosunki z partnerami zewnętrznymi w oparciu o własne priorytety narodowe i europejskie interesy bezpieczeństwa - dodał.
Walka z oponentami
Publikacja „Sprawozdania z postępów w zwalczaniu dezinformacji” spowodowała natychmiastową reakcję zachodnich mediów, które bez jakichkolwiek wątpliwości oskarżyły Rosję o próbę wpłynięcia na wybory do Parlamentu Europejskiego. Jednocześnie należy zauważyć, że sprawozdanie Komisji Europejskiej nie dotyczy nawet fałszywych wiadomości, lecz publikacji „materiałów wywołujących kontrowersje” na platformach społecznościowych.
O tym, jak ustalić, gdzie znajduje się linia rozdzielająca między wyrażaniem własnej opinii, która powoduje niezgodę wśród większości, a umieszczeniem materiałów, które podobno podobają się Kremlowi na swojej stronie na Facebooku, ani dokument, ani zachodnie media naturalnie nic nie mówią. Niewątpliwie takie podejście jest „polowaniem na czarownice” - przejawem chęci Brukseli do wykluczenia z udziału w dyskursie politycznym ludzi nie wpisujących się w główny nurt poglądów.
Obecnie państwa i platformy medialne stają przed nowym wyzwaniem, które polega na tym, że grupy (zajmujące się dezinformacją w sieciach społecznościowych - red.) nie publikują całkowicie fałszywych informacji, co utrudnia wykrywanie i usuwanie takich treści. Zamiast tego ich publikacje w sieciach społecznościowych z reguły charakteryzują się wysoce upolitycznionymi poglądami na takie aktualne tematy, jak na przykład imigracja - czytamy w artykule „The New York Times”.
Będąc w centrum nieustannych dyskusji na temat tego, czy jest on naprawdę taki, jak go opisano, czy też nie jest to prawdą, omawiany podmiot w oczach opinii publicznej nieuchronnie zaczyna się kojarzyć właśnie z tą, a to pociąga za sobą stopniowy rozwój odruchu bezwarunkowego.
Wynik wyborów nie odpowiada - interweniowała Rosja. Dlaczego? Ponieważ zawsze tak robi. Jednocześnie możliwość zmiany struktury europejskiej polityki i zmiany preferencji wyborców, których wybór bezpośrednio wpływa na wyniki, nikomu już nie przeszkadza.