Naimski ma na myśli ewentualny brak porozumienia dotyczący przesyłu rosyjskiego gazu na Ukrainę. Chociaż, jak cały czas podkreślał podczas konferencji prasowej, mimo że utrudnienie tranzytu do Europy jest mało prawdopodobne, to Polska szykuje się na taką możliwość.
„Upływa termin kontraktu na przesył przez system ukraiński z końcem roku. Negocjacje są prowadzone trójstronnie – Ukraina, Rosja, Unia Europejska – to są rozmowy o sposobie zawarcia nowego kontraktu przesyłowego przez Ukrainę. Stronom zależy, by przesył w dalszym ciągu był prowadzony, ale do tej pory rozmowy nie mają konkluzji. Praktyka wskazuje, że porozumienie będzie zawarte pod koniec roku" – powiedział Naimski.
My jesteśmy gotowi w razie konieczności uruchomić przesył tym gazociągiem, który już łączy Polskę z Ukrainą w Hermanowicach” – wyjaśnił także Naimski, przypominając, że przepustowość tego połączenia to 2 mld m3, czyli niewiele. Minister zadeklarował jednak, że „kiedy Ukraińcy będą potrzebowali doraźnej pomocy, to jesteśmy gotowi ją wyświadczyć.
Naimski ujawnił również plany, co do połączenia gazowego między Polską a Ukrainą. Niestety jak wynika z jego wypowiedzi są to plany jednostronne.
Jak ocenił Naimski Ukrainie warto pomagać, ponieważ w interesie Polski jest, aby wschodni sąsiad się wzmacniał, a nie osłabiał. Minister jest również pewien, że pod koniec roku dojdzie do przedłużenia kontraktu gazowego Rosji i Ukrainy.
Nie sądzę, aby realne było zatrzymanie tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę od 1 stycznia 2020 roku. To oznacza, że obawy Ukraińców dotyczące zimy 19/20 prawdopodobnie się nie sprawdzą. Jest możliwość, że będzie się przeciągać podpisanie nowego kontraktu, a jeśli tak będzie, to już kwestia strony rosyjskiej i ukraińskiej. Tego typu perturbacje miewały już miejsce. Możemy się tego spodziewać, ale to już kwestia gazu magazynowanego na Ukrainie – wyjaśnił Naimski.
Mniej optymistycznie do sprawy podchodzi ekspert ds. energetyki Andrzej Szczęśniak. Jego zdaniem z Polską jest wielka niewiadoma. W wywiadzie dla Sputnika zaznaczył, że największy problem jest w tym, że Polska z Rosją nie rozmawiają, a pozostaje mało czasu, żeby pouzgadniać przyszłość dostaw po wygaśnięciu terminów przesyłu gazu. Ekspert przypuszcza, że być może rozmowy PiS odkłada na okres po wyborach jesiennych.
Z kolei według eksperta Rosja ma wiele możliwości.
„Może wstrzymać zwiększenie wysyłki gazu do Europy, ponieważ zacznie od 1 grudnia funkcjonować rurociąg chiński, a to znaczy, że wolumen globalny eksportu tego nie odczuje. Gazprom może zmniejszyć swoje ilości przesyłowe, czyli ograniczyć się do ilości minimalnych, które są gwarantowane zawartymi kontraktami. I tu Ukraina potrzebna jest marginalnie, jeśli nie będzie jakichś szaleńczych taryf, bo i tak cena usług tranzytowych będzie przeniesiona na cenę gazu dla odbiorcy końcowego. Nawet przy politycznej blokadzie niewielkie ilości będą szły na Węgry i do Polski” – podsumował Szczęśniak.