Paola wiezie ze sobą mongolską strzałę, którą zamierza podarować miastu Kraków jako prezent. Do podróży zainspirowała ją legenda o mariackim hejnale. Paola Giacomini postanowiła pójść w ślady wojowników mongolskich, ale w innym celu – pokojowym. Włoska podróżniczka opowiedziała w wywiadzie dla Sputnik Italia o swojej inicjatywie.
– Dlaczego zainspirowała Cię ta historia z Tataro-Mongołami i trębaczem z Krakowa?
– Kiedy mi o niej opowiedzieli, wyobrażałam sobie, jak wszyscy ci jeźdźcy przebywają rosyjskie stepy, aby dostać się do Krakowa i zająć go, a potem wpadłam na pomysł wielkiej wyprawy, ale w innym celu – pokojowym. Burmistrz Harhorinu dał mi tę strzałę, mam nadzieję, że stanie się symbolem pokoju: po tak długim czasie ta podróż się powtórzy, ale z pozytywnym przesłaniem.
– Dlaczego jedziesz konno z Mongolii do Polski? Czy to specjalnie wyszkolony koń?
– Czy podróż trwa długo? Co widziałaś nieoczekiwanego w Rosji? Co okazało się najbardziej niezapomniane?
– Rzeźba „Matka-ojczyzna wzywa” w Wołgogradzie. Pokazał mi ją ataman z miasta Michajłowka nad rzeką Medwiedica, on w ogóle bardzo mi pomógł w podróży. Kiedy do niego dotarłam, powiedział mi, że jestem bardzo blisko Wołgogradu i zdecydowanie powinnam zobaczyć ten pomnik, zabrał mnie tam, a ten widok zapierał dech w piersiach, myślę, że cały świat powinien go zobaczyć.
– Czy ktoś czeka na ciebie w Krakowie? Jak planujesz wręczyć strzałę, czy to będzie wydarzenie zorganizowane?
– Jeszcze nie wiem. Napisałam listy do krakowskiego Domu Kultury i Korpusu Strażaków, w którym powiedziałam im, że jadę konno z Mongolii do Krakowa i chcę podarować strzałę jako pokojowe przesłanie. Nie wiem, czy zostaną zorganizowane jakieś wydarzenia związane z dostarczeniem strzały do miasta. Wysłałam te listy całkiem niedawno, ponieważ nie było jasne, kiedy przyjadę. Co więcej, na początku podróży wszystko wydawało się takie trudne, że nie sądziłam, że uda mi się dotrzeć do ostatniego punktu trasy.
– Czy planujesz jakąś inną historyczną podróż w przyszłości?
– Zobaczymy. Nie dzielmy skóry na żywym niedźwiedziu. Generalnie tak, ciągle myślę o planach na przyszłość. Ale nie będą tak wielkie, takie podróże jak ta odbywają się raz w życiu, trudno je często zaaranżować. Dla mnie był to poważny test, zarówno fizyczny, jak i moralny. Ale to było moje wieloletnie ogromne marzenie i cieszę się, że je realizuję. Kolejna podróż to także wielki pomysł, ale sama w sobie będzie znacznie krótsza. Zobaczymy. Świat jest pełen ciekawych miejsc do zobaczenia.





