To właśnie laboratorium Porton Down odegrało kluczową rolę w śledztwie w sprawie zatrucia podwójnego agenta Siergieja Skripala i jego córki Julii w Salisbury. Według wersji Londynu użyto przeciwko nim rosyjskiej substancji „nowiczok”, przypomina publikacja.
Niedawno zaniepokojony mieszkaniec powiedział „Daily Star”, że znalazł ważną dokumentację. Okazało się, że w pojemniku na śmieci w północnym Londynie były tysiące stron o pracy Porton Down.
Między innymi ta „bomba informacyjna” ujawniła szczegóły dotyczące sprzętu używanego przez strażników laboratoryjnych. Wskazano także na obowiązki specjalistycznej służby policyjnej patrolującej Porton Down, a nawet poznano hasła do systemów komputerowych.
„To byłaby 100-procentowa katastrofa. Ktoś gdzieś nie wykonał swojej pracy. Mogło zdarzyć się coś strasznego" - powiedział były policjant, który zajmował się laboratorium Porton Down.
Jeden ekspert ds. bezpieczeństwa nazwał wyrzucone dokumenty „snem terrorysty”. Pojemniki na śmieci przyciągają uwagę bezdomnych, którzy szukają w nich jedzenia lub rzeczy na późniejszą sprzedaż. Malcolm Rifkind, były minister obrony i znaczący członek Partii Konserwatywnej, powiedział gazecie, że sprawa ta wymaga wszczęcia parlamentarnego śledztwa. Zwłaszcza „biorąc pod uwagę fakt, że informacje ryzykują wpadnięcie w ręce obcego mocarstwa lub terrorystów”.
„Porton Down” to jedna z najbardziej tajnych instytucji wojskowych na świecie. Początkowo podczas I wojny światowej laboratorium badano broń chemiczną. Od tego czasu, zgodnie z oficjalną stroną, laboratorium angażuje się w „rozwijanie skutecznych środków zaradczych” w celu zwalczania zagranicznych ataków na Wielką Brytanię lub jej sojuszników, zauważyła publikacja.