W 2016 roku kobieta zaczęła cierpieć na ciągły kaszel, ale ociągała się z wizytą u lekarza. Dopiero po miesiącu odwiedziła szpital, w którym zdiagnozowano u niej zapalenie płuc i ostrą sepsę. Mieszkanka Południowej Walii została objęta intensywną opieką medyczną z powodu stopniowej niewydolności narządów wewnętrznych, a po pewnym czasie zapadła w śpiączkę na dziewięć tygodni - informuje „Daily Mail".
W tym czasie jej ciśnienie było niebezpiecznie niskie i pojawiły się skrzepy w naczyniach krwionośnych, które uniemożliwiły przepływ krwi do rąk i nóg. Lekarze zostali zmuszeni do amputacji.
„Myślałam, że to tylko kaszel, nie chciałam robić zamieszania”, powiedziała kobieta. Po operacji Brytyjka popadła w depresję, ale teraz jej stan się poprawił. Teraz zbiera fundusze na nowy zestaw protez.