Atak powietrzny na obiekty naftowe w Arabii Saudyjskiej wyraźnie pokazał nieskuteczność przereklamowanych amerykańskich systemów obrony powietrznej, czego nie można powiedzieć o systemach obrony powietrznej S-400 i „Pancyr-S1”, które już niejednokrotnie skutecznie poradziły sobie z atakami dronów, a nawet z atakami rakietowymi systemów typu „Grad”.
Prezydent Rosji Władimir Putin w połowie października uda się do Arabii Saudyjskiej, powiedział w środę Sputnikowi wiceminister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Michaił Bogdanow. W ten sposób dyplomata skonkretyzował informację rosyjskiego resortu spraw zagranicznych, który wcześniej poinformował o wizycie Putina w tym kraju.
Według Bogdanowa pomimo tego, że wizyta umocni tradycyjnie przyjazne stosunki między narodami, „posłuży lepszej koordynacji w kwestii ostatniego rozwoju wydarzeń na Bliskim Wschodzie i w regionie Zatoki Perskiej”.
O czym mowa – nie trudno się domyśleć. 14 września w Arabii Saudyjskiej drony i pociski manewrujące zaatakowały największą na świecie rafinerię w Bukajku i pole naftowe Churais. Amerykańskie systemy „Patriot” chroniące te strategiczne dla Saudów obiekty były bezsilne.
Co dalej, wszyscy wiemy: wzrost cen ropy, poszukiwanie winnych, cios w reputację amerykańskiej broni, a także nieuniknione pytania o to, w jakim stopniu nowoczesne systemy obrony powietrznej są gotowe na nowe rodzaje zagrożeń.
Problemem nie jest – czym, lecz – kto?
Pierwsze wrażenie jest takie, że systemy obrony w Arabii Saudyjskiej nie działały. Być może tak było: w celu odparcia tak nieoczekiwanego i zmasowanego ataku, konieczne jest, aby wyposażenie obronne było w stanie podwyższonej gotowości bojowej.
Ponadto, najwyraźniej, część radarów systemu obrony powietrznej nie wykryła ataku małych aparatów. Nie można wykluczyć, że pewną rolę odegrały również cechy „Patriota”. Ten system obrony powietrznej został zaprojektowany w celu odparcia ataku powietrznego lub rakietowego w określonym sektorze, a zatem zwykle jest rozmieszczony w celu odparcia ataku z określonych kierunków. Jeśli zaś środki ataku wykonały odległy manewr okrężny lub zostały użyte od strony, z której się tego nie spodziewano, systemy obrony powietrznej nie są w stanie ich razić.
Coś podobnego wydarzyło się wcześniej. 7 kwietnia 2017 roku Marynarka Wojenna USA wystrzeliła 60 pocisków manewrujących w syryjską bazę powietrzną Asz-Sza’irat. Oceny skuteczności tego ataku są różne, ale niezależne raporty wskazują, że trafiono co najmniej 44 cele, niektóre dwukrotnie. Celem ataku był wyraźnie pokaz siły. Stany chciały pokazać, że mogą wykonać potężne, precyzyjne uderzenia w cele naziemne z wykorzystaniem ograniczonego kontyngentu morskiego i to pomimo obecności w regionie potężnego systemu obrony powietrznej (w tym przypadku rosyjskiego). Wydarzenia w Syrii i Arabii Saudyjskiej mają wiele wspólnego: oba kraje zostały wyposażone w dość nowoczesną technologię, którą kontrolowały niezależnie. Być może tutaj kryje się przyczyna, dlaczego obrona była nieskuteczna. Ale nie jest to jedyny powód.
Czy Amerykanie kręcą?
Przemawiając ostatnio na konferencji prasowej Joseph Dunford, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Stanów Zjednoczonych, oświadczył, że żaden pojedynczy system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej nie byłby w stanie odeprzeć ataku podobnego do tego, który został przeprowadzony przeciwko celom w Arabii Saudyjskiej. Jeśli Dunford chciał powiedzieć, że przeciwko atakowi dronów w zasadzie nie ma sposobu, to kręci. Jeśli nacisk został położony na słowo „pojedynczy”, to ma rację. I oto dlaczego.
Pod koniec grudnia 2017 roku szef Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu oświadczył, że przez cały czas obecności kontyngentu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w Syrii „Pancyr S-1” zniszczył 54 pociski wystrzelone przez wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe i 16 dronów, ale nie określając, czy stało się to podczas ataku na rosyjskie obiekty. 27 września 2019 roku rzecznik Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej generał Igor Konaszenkow oświadczył, że w ciągu dwóch lat prawie 120 dronów terrorystów zostało zniszczonych przez systemy obrony powietrznej lub zneutralizowanych przez środki walki radioelektronicznej podczas prób zaatakowania bazy Hmeimim.
Być może najgłośniejszy epizod miał miejsce w nocy z 5 na 6 stycznia 2018 roku, kiedy została udaremniona próba ataku trzynastu dronów: sześć zostało przejętych przez jednostki REW, a siedem zostało zniszczonych. Ostatni incydent zarejestrowano 3 września, kiedy zestrzelono dwa drony terrorystów. Wtedy Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej zaznaczyło, że urządzenia wyglądają niepozornie, ale są niezwykle poważnie „naszpikowane”, ich zasięg lotu wynosi 150 kilometrów, a wysokość – do czterech kilometrów.
Zakładam, że sukces rosyjskiej obrony powietrznej opiera się na połączeniu różnych czynników – nowoczesnej technologii, prawidłowego rozmieszczenia sił i środków, wysokiego poziomu przygotowywania i gotowości bojowej rosyjskiego personelu i sprzętu. Ale istnieją oczywiście różnice między dwoma głównymi rakietowymi systemami przeciwlotniczymi – rosyjskim S-400 i amerykańskim „Patriotem”.
Filozofia S-400 – kolista obrona
W przypadku S-400 widzimy system, który został zaprojektowany przede wszystkim w celu ochrony obiektów stacjonarnych przed zmasowanym atakiem powietrznym skupionym w czasie z jednego kierunku. System obrony powietrznej S-400 „Triumf” został zaprojektowany do kompleksowego rozwiązywania problemów obrony powietrznej na poziomie całego państwa w połączeniu z innymi systemami obrony powietrznej, z którymi może współdziałać i wymieniać informacje. Na przykład w Syrii S-400 z powodzeniem ściśle współpracuje z systemami „Pancyr-S1”, które akurat zajmują się małymi dronami „kamikaze”. Taki system jest skutecznym środkiem ochrony całych regionów. Skuteczność S-400 jest szczególnie widoczna w warunkach, gdy konieczne jest zapewnienie kolistej obrony obiektu lub terytorium. Przy tym zapewniona jest najwyższa możliwa dokładność rażenia celów, co pozwala na odbicie nalotu przy efektywnym wydatkowaniu amunicji systemów obronnych.
„Patriot” był wymierzony w radzieckie czołgi
System obrony powietrznej „Patriot” został stworzony jako środek obrony powietrznej o zwiększonych możliwościach niszczenia atakujących pocisków balistycznych o krótkim i średnim zasięgu w zagrożonych sektorach. Wynika to przede wszystkim z potrzeby zapewnienia obrony przed nacierającymi radzieckimi dywizjami czołgowymi w Europie w latach 1970-1980 – takiemu natarciu powinny towarzyszyć ataki rakietowe na operacyjnej i taktycznej głębokości obrony (do 500 km) i właśnie w celu przeciwdziałania takiemu atakowi rakietowemu powstał „Patriot”.
„Pancyr-S1” – najlepszy wybór dla Saudyjczyków, ale ...
Z powodów, które wskazaliśmy powyżej, dla dronów i podobnych celów rosyjska kombinacja S-400 i „Pancyr-S1” działa lepiej niż amerykański „Patriot”. „Pancyr-S1” ma nowoczesny radar, wysoką szybkość reagowania i dobre połączenie szybkostrzelnej artylerii i wysoce zwrotnych pocisków przeciwlotniczych. Być może można nawet przekonywać, że w walce z dronami i pociskami manewrującymi „Pancyr-S1” byłby najlepszą opcją dla Rijadu.
Biorąc jednak pod uwagę strategiczny poziom stosunków między Arabią Saudyjską a Stanami Zjednoczonymi, nie należy oczekiwać, że po wizycie Władimira Putina Saudyjczycy zdecydują się na wzmocnienie obrony powietrznej rosyjskimi systemami.
Stany Zjednoczone rozmieściły już w Zatoce Perskiej okręty wyposażone w systemy obrony powietrznej „Aegis” i poinformowały o dostarczeniu Rijadowi dodatkowego wyposażenia, w tym nowych systemów obrony powietrznej i ulepszonych radarów. W rosyjskim segmencie internetu można znaleźć kilka głośnych nagłówków z serii „Rijad chce kupić «Pancyr-S1»”, jednak nie powołują się wcale na oświadczenia saudyjskich urzędników lub przynajmniej ekspertów, lecz bazują na anonimowych spekulacjach. Rijad w żaden sposób nie komentował tematu „Pacyrów”. Przynajmniej jak na razie.