We wrześniu 2017 roku w Trzciance, pomimo zobowiązań wynikających z porozumień dwustronnych i międzynarodowych o zachowaniu miejsc pochówku żołnierzy Armii Czerwonej, polscy urzędnicy zezwolili na zniszczenie pomnika żołnierzy Armii Czerwonej walczących o wyzwolenie miasta, a następnie wydali pozwolenie na przeprowadzenie prac budowlanych bezpośrednio na cmentarzu.
W tym roku w tej historii miał miejsce kolejny nieoczekiwany zwrot: były burmistrz Trzcianki Krzysztof Czarnecki, odpowiedzialny za nielegalną decyzję w sprawie przeprowadzenia prac na cmentarzu w Trzciance, stanął na czele listy wyborczej rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość w 38. okręgu wyborczym na jesiennych wyborach do Sejmu.
Wydarzenia w Trzciance odbiły się szerokim echem zarówno w Rosji, jak i w Polsce i przyciągnęły uwagę organizacji społecznych, które nie były obojętne na zachowanie pamięci historycznej.
Komentator Sputnika Leonid Swiridow skontaktował się z szefem jednej z takich organizacji - Jerzym Tycem, szefem społeczności „Kursk”, której celem jest zachowanie miejsc pamięci i pochówków na terenie Polski i dowiedział się, jak rozwijała się ta polsko-rosyjska historia.
— Panie Tyc, o ile mi wiadomo, skontaktowali się z Panem krewni żołnierzy pochowanych w Trzciance. Czy może Pan opowiedzieć o tych rodzinach?
Dwie rodziny - sierżanta Iwana Spiridonowa i młodszego sierżanta Iwana Czerkasina - zadeklarowały gotowość zwrócenia się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu w celu, po pierwsze, wstrzymania oburzających prac na miejscu zniszczonego przez burmistrza Trzcianki Krzysztofa Czarneckiego pochówku, a po drugie - odbudowania cmentarza i ukarania osób odpowiedzialnych.
Winny jest nie tylko burmistrz.
— Wojewoda wydał polecenie zniszczenia grobu?
Krewni wcześniej apelowali do lokalnych władz, ale ich wezwania zostały zignorowane, a burmistrz Czarnecki we wrześniu 2017 roku nakazał zrównanie z ziemią grobu, gdzie pochowano 56 żołnierzy, którzy wyzwolili to miasto od nazistów.
Oświadczenie wojewody, że badania archeologiczne przeprowadzono na podstawie otrzymanego pozwolenia, jest kłamstwem!
W rzeczywistości pomnik nie był pod nadzorem archeologicznym i był pod ochroną państwa polskiego. Władze Trzcianki nie otrzymały pozwolenia na prowadzenie jakichkolwiek prac archeologicznych na miejscu pochówku. Na podstawie otrzymanych zezwoleń władze Trzcianki mogły prowadzić prace tylko w bezpośrednim sąsiedztwie pomnika, ale nie na jego terytorium.
Tak więc wszystko, co zostało zrobione w Trzciance, zostało wykonane nielegalnie.

— Ale przecież na miejscu pochówku przeprowadzono wykopy, ekspertyzę?
— To bardzo warunkowa nazwa tego, co miało miejsce w czasie rozbiórki mauzoleum. Eksperci wywiercili kilka otworów. Według nich natknęli się na „zgniłe korzenie”... i stwierdzili, że w wywierconych studniach nie znaleźli niczego, co przypominałoby ludzkie szczątki lub wskazywałoby na ich obecność. Jak się później okazało, to stwierdzenie również było nieprawdziwe.
Przypomnę jeszcze raz: sami eksperci nie wykluczyli obecności szczątków radzieckich żołnierzy pod pomnikiem. Jednak zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Urzędnicy i politycy uparcie ignorowali cząstkę „nie” zawartą we wnioskach ekspertów i zaczęli przekonywać wszystkich, że „można wykluczyć istnienie pochówku na badanym obszarze”.
OPINIE
— Sputnik Polska (@sputnik_polska) 8 października 2019
Co Polacy mogliby robić w Abchazji?https://t.co/nY63E9yyg6 pic.twitter.com/0P4LeXeimS
Paradoks? Nie. Po prostu przestępstwo.
Ekspertyzę nadzorowała Mirosława Dernoga.
Po wykopaniu dołu o głębokości 70 cm eksperci stwierdzili, że nie ma tam żadnych szczątków. Chociaż jasne jest, że trumny leżą na głębokości 2-3 metrów, a nie 70 cm od powierzchni. Zresztą, fragmenty białego koloru i tak znaleziono pod łopatą. Według eksperta sądowego (ta osoba pracuje na Opolskim Uniwersytecie Historycznym, wysłaliśmy mu zdjęcia) są bardzo podobne do szczątków. Mówiąc dokładniej - kości dłoni i klatki piersiowej. A to „Dernoga i współpracownicy” nazywają „zgniłymi korzeniami”.
Gdzie potem trafiły te szczątki, nadal nie możemy ustalić. Muzeum Krajoznawcze Trzcianki i eksperci wskazują na siebie nawzajem. W Rosji nazywa się to „strugać wariata”.
— Adwokat przygotował apelację do wojewody o anulowanie decyzji o wykreśleniu tego cmentarza z listy pochówków i żądanie do administracji zaprzestania prac budowlanych w tym miejscu.
Kolejna odpowiedź zastępcy wojewody Łukasza Krysztofiaka była, delikatnie mówiąc, dziwna.
Bez żadnych konkretów.
Tylko obszerne rozumowania na temat statusu potomków żołnierzy.
Czy mają oni prawo zapytać o losy osób pochowanych w Trzciance?
Zapewniamy zastępcę wojewody: są uprawnienia.
Po zignorowaniu próśb krewnych ofiar prawnik złożył wniosek do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu.
Czekamy na pierwsze posiedzenie.
Ogromne wsparcie dla rodzin potomków tych żołnierzy udziela również Wszechrosyjska Organizacja Społeczna Weteranów „Bractwo Bojowe”.
— Panie Tyc, dziękuję bardzo za wywiad. Redakcja Sputnik Polska dalej będzie uważnie obserwować rozwój wydarzeń i proces w Polsce.