Poszło o sformułowanie „neonaziści”
Verhofstadt miał powiedzieć w 2017 roku dokładnie: „Nie mówię tu o Charlottesville w USA, mówię o tym, co działo się w Warszawie, stolicy Polski. Marsz ten miał miejsce 300 kilometrów od obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. To nie powinno nigdy wydarzyć się w Europie”. Za te słowa Ordo Iuris chce pociągnąć go do odpowiedzialności.
Prawnicy instytutu złożyli w związku z tym prywatny akt oskarżenia w imieniu dr. Bawera Aondo-Akaa. Jednak w maju sąd go oddalił, stwierdzając, że nie ma podstaw do uchylenia immunitetu belgijskiemu europarlamentarzyście. Ordo Iuris złożyło zażalenie na tę decyzję, argumentując m.in. na temat naruszenia przez Verhofstadta wielu przepisów regulaminu Parlamentu Europejskiego i wskazując na zablokowanie oskarżycielowi prawa do dostępu do sądu. Sąd Okręgowy w Warszawie zgodził się z postulatami instytutu.
Kim jest dr Bawer Aondo-Akaa?
Naukowiec, który z pomocą instytutu rozpoczął batalię prawną z europarlamentarzystą, pochodzi z krakowskiej Nowej Huty. To syn Polki i Nigeryjczyka, czarnoskóry konserwatysta, przychylnym okiem patrzącym m.in. na Obóz Narodowo-Radykalny. Jest niepełnosprawny, porusza się na wózku. W 2011 roku stał się bohaterem mema, właśnie z Marszu Niepodległości. „Faszyzm nie przeszedł on tak” – głosił podpis pod zdjęciem niepełnosprawnego czarnoskórego patrioty.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, politycznie początkowo fascynował się Januszem Korwin-Mikkem, potem jednak spotkał na swojej drodze Marka Jurka i związał się z jego Prawicą Rzeczypospolitej. Potrafi być krytyczny wobec prawicy: kilka razy odcinał się od ksenofobicznych wypowiedzi Młodzieży Wszechpolskiej, natomiast utożsamia się z jej ideami i uważa za „czarnoskórego narodowca”. Nie wszyscy uznają go za „pełnoprawnego Polaka” – jak np. radykalne grupy tzw. szturmowców. Słowami belgijskiego polityka Aondo-Akaa poczuł się osobiście urażony.