Do skurczenia się dziury ozonowej doprowadziły anomalnie wysokie temperatury w stratosferze nad półkulą południową. 8 września dziura osiągnęła rozmiar 16,4 mln km kwadratowych, a następnie zmniejszyła się do 10 mln km.
Jak podkreślają amerykańscy synoptycy, takie zjawiska nie są częste, ale nie są również bezprecedensowe. W ciągu ostatnich 40 lat jest to już trzeci przypadek, kiedy nad Antarktydą przestało ubywać ozonu z powodu zjawisk klimatycznych.
Naukowcy spodziewają się, że pod wpływem warunków pogodowych i na tle ograniczenia stosowania freonów w przemyśle do 2070 roku dziura ozonowa zostanie „załatana” do poziomu z 1980 roku.
Dziura ozonowa nad Antarktydą została odkryta po raz pierwszy w 1985 roku, jej średnica przewyższała wówczas 1 tys. km. Powiększanie się dziury w latach 80. i 90. ubiegłego wieku łączono z emisją freonu i innych niższych węglowodorów tego typu, wykorzystywanych w agregatach chłodniczych i przy produkcji aerozoli.
Od 2000 roku rozmiar dziury ozonowej stopniowo się zmniejsza, zdaniem naukowców całkowita odbudowa warstwy ozonowej zajmie nawet kilkadziesiąt lat. Ubywanie ozonu skutkuje zwiększeniem promieniowania słonecznego, co prowadzi z kolei do wymierania roślin i zwierząt morskich.