Korespondencję Polskiej Agencji Prasowej z Londynu portal Fakt 24 opatrzył tytułem „Morawiecki uderza w Macrona. Francji zrobi się gorąco, jak to przeczyta”.
Sputnik rozmawiał na ten temat z publicystą Januszem Niedźwieckim, prezesem Stowarzyszenia Europejska rada na rzecz Demokracji i Praw Człowieka.
– Nie ma wątpliwości, że w Paryżu już to przeczytano, ale czy Francji z tego powodu rzeczywiście zrobiło się gorąco?
– Uważam, za prezydent Macron nieszczególnie przejmie się tym, co mówi premier Morawiecki. A to z dwóch konkretnych przyczyn. Po pierwsze, stanowisko Polski w kwestii sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi jest doskonale znane. W USA wypowiedź premiera Morawieckiego nie jest ani zaskakująca, ani niczym nowym. W zasadzie wpisuje się w koncepcję Polski odnośnie bezwzględnego opierania swojej strategii obronnej na sojuszu z USA. I to bez względu na fakty.
Po drugie, należałoby też powiedzieć, że od dłuższego czasu ta diagnoza, jaką postawił prezydent Macron, jest zbieżna z diagnozą, jaką stawiają polscy politycy, tylko rozwiązanie jest inne. Otóż fakt, iż Polska tak bezwzględnie chce związać się z USA, wynika również z tego, że nie do końca wierzy ona w to, iż NATO jako całość może zagwarantować jej bezpieczeństwo.
Sojusz rozrósł się na tyle, że wewnątrz niego jest szereg sprzecznych interesów, co najbardziej widać ostatnio na linii Stany Zjednoczone – Turcja. Przypomnijmy, że Turcja ma drugą co do wielkości armię NATO, więc bynajmniej nie można zrelatywizować tych napięć i rozbieżności w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi jako mało znaczących. Podważa to całą spójność Sojuszu. I właśnie ze względu na brak tej spójności w obrębie NATO Polska postanowiła bardziej oprzeć się na USA, żeby niejako kompensować niepewność względnie samego Sojuszu. To znaczy należy pamiętać, że żeby sojusz mógł zareagować w sytuacji agresji na któregoś z członków, musi być jednomyślność, a ostatnimi czasy wiele wskazuje na to, że ta jednomyślność nie jest tak bezwzględnie pewna, jakby wielu chciało ją widzieć.
W moim odczuciu diagnoza odnośnie sytuacji w Sojuszu jest bardzo podobna i w Polsce, i we Francji. Natomiast recepta diametralnie się różni. Macron chciałby widzieć receptę w budowie armii europejskiej, europejskiej struktury bezpieczeństwa, w oparciu o Unię Europejską. I to się pokrywa z jakby paralelną polityką tejże Unii Europejskiej, czyli pogłębioną integracją europejską i przekształcaniem Unii Europejskiej w superpaństwo federalne. I Macron jest pod tym względem konsekwentny. Natomiast Polska równie konsekwentnie opowiada się przeciwko pogłębionej integracji europejskiej. Nie chce widzieć wspólnej armii europejskiej. I dlatego szuka sojuszników poza granicami Europy, w Stanach Zjednoczonych. Więc nic szczególnie zaskakującego premier Morawiecki nie powiedział. Z punktu widzenia Unii Europejskiej głos Polski jest dość marginalny i to w zasadzie na nasze własne życzenie.
– Generalnie rzecz biorąc, sytuacja z Nord Stream 2 wygląda tak, że Polska bardzo dużo wysiłku włożyła w to, żeby razem ze Stanami Zjednoczonymi przekonywać, iż ten projekt ma charakter podważający bezpieczeństwo Unii Europejskiej. Na użytek tego stworzono takie pojęcie jak „bezpieczeństwo energetyczne”. I o ile początkowo ta koncepcja była związana z dywersyfikacją źródeł zaopatrzenia, o tyle stopniowo przekształcała się w pojęcie czysto antyrosyjskie. To znaczy wrócono do podejścia „zimnowojennego”, że od Rosji nie powinno się niczego kupować. Nie że się powinno dywersyfikować źródła, czyli kupować surowce od Rosji i od innych państw tak, żeby zabezpieczyć się przed możliwymi przerwami w dostawach, ale przeciwnie, trzeba zerwać kontrakty z Rosją i szukać innych źródeł zaopatrzenia. Oczywiście, Stany Zjednoczone ochoczo oferują swój gaz, który, jak szacują eksperci, jest około 30% droższy. Amerykanie ostatnio nawet przy okazji zmasowanej krytyki Trumpa przyznali, iż ekonomicznie de facto sprowadzanie gazu z USA nie do końca jest opłacalne i nie może być alternatywą dla surowców dostarczanych gazociągami z Rosji. Ale jeżeli przyjąć, iż rezygnacja z surowców rosyjskich, mimo iż ekonomicznie się nie opłaca, wynika ze względów bezpieczeństwa, wówczas naturalnym staje się jak gdyby powiązanie jej z NATO.
– I jeszcze jeden postulat premiera Morawieckiego: „Prezydent Macron nie czuje gorącego oddechu rosyjskiego niedźwiedzia na karku”. Ale czy Polska rzeczywiście go czuje?
– Niestety politycy się zagalopowali. O ile NATO oczywiście uważa Rosję za potencjalnego przeciwnika, czy też za wyzwanie militarne, jak każde, zresztą, państwo, które nie jest członkiem sojuszu, a więc potencjalnie może być stroną w konflikcie, jednak jako wroga Rosji nie postrzega. W Polsce natomiast od jakiegoś czasu stosuje się retorykę rusofobiczną na użytek wewnętrzny, aby „dopieścić” elektorat pisowski.
Ta postawa w żadnym wypadku nie jest podzielana ani przez UE jako całość, ani przez Francję. Francja dodatkowo ma historycznie dobre relacje z Rosją. I nie dziwi to, że prezydent Macron tak bardzo zabiega o ocieplenie relacji całej UE z Rosją i powrotu do współpracy handlowej. Dodatkowo należy zwrócić uwagę na fakt, że w kuluarach UE otwarcie się mówi, że sankcje mają być zniesione, i musimy powrócić do rozmów z Rosją, szczególnie po tym, jak również w polityce Stanów Zjednoczonych doszło do istotnego przewartościowania. Mianowicie, Stany Zjednoczone obecnie nie uważają Rosji za główne wyzwanie i głównego wroga. Tym głównym wyzwaniem czy przeciwnikiem geostrategicznym USA są obecnie Chiny. I aby całkowicie móc się zaangażować i przerzucić wszystkie środki na odcinek chiński, USA potrzebują niejako odblokować się na odcinku rosyjskim i muszą zmniejszyć zaangażowanie w trwający konflikt z Rosją.
A zwiastunem tego może być chociażby ostatnia wypowiedź prezydenta Trumpa, iż nie wyklucza on swojej obecności 8 maja w Moskwie na obchodach rocznicy zakończenia II wojny światowej. To wszystko nastąpi w najbliższej przyszłości. Natomiast kiedy to już nastąpi, będzie nam bardzo trudno dokonać korekty naszej polityki, ponieważ będzie to dość niepoważne, kiedy po takich ostrych antyrosyjskich wypowiedziach będziemy za swoimi sojusznikami chcieli ocieplać stosunki. Będziemy potrzebowali na to dużo więcej czasu, niż gdybyśmy byli bardziej powściągliwi w swych wypowiedziach, w moim odczuciu, zupełnie niepotrzebnych.