W ten sposób polityk skomentował wywiad dyrektora II Departamentu Europejskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji Siergieja Bielajewa dla agencji RIA Novosti. W rozmowie z dziennikarzem dyplomata oświadczył o nieważności traktatu pokojowego z Tartu. Według niego, omawiając ratyfikację traktatu granicznego między dwoma państwami, strona estońska powołuje się na niemający mocy prawnej dokument z 1920 roku i wysuwa roszczenia terytorialne wobec Moskwy.
– Estonia nie ma roszczeń terytorialnych przeciwko Rosji. Nie chcemy jednego metra kwadratowego rosyjskiego terytorium. Chcemy tylko, aby zwrócono nam, co nasze. Rosja zaanektowała około 5% terytorium Estonii – napisał Põlluaas w Facebooku.
Dodał, że w celu przyspieszenia ratyfikacji rosyjsko-estońskiego traktatu granicznego Tallin nalega na uznanie przez Moskwę granic republiki bałtyckiej w ramach niemającego mocy prawnej porozumienia.
Rosyjscy politycy i eksperci skomentowali oświadczenie przewodniczącego parlamentu Estonii.
„Kwestia już dawno temu została zamknięta”
Prezydent Rosyjskiego Stowarzyszenia Studiów Bałtyckich Nikołaj Mieżewicz powiedział Sputnikowi, że słowa Põlluaasa są spekulacjami i elementem wewnętrznej walki politycznej w republice bałtyckiej.
— Nie ma w tym żadnego czynnika polityki zagranicznej, ponieważ kwestia sporów terytorialnych z Estonią już dawno temu została zamknięta. Została de facto zamknięta w latach 1993-1994, kiedy ta kwestia nie była już dyskutowana jako polityczna podczas rozmów państwowych rosyjskiej i estońskiej delegacji. W 1997 roku została podpisana pierwsza umowa techniczna, która bezpośrednio uregulowała linię (granicę) — powiedział.
„Podnieść poziom napięcia”
„Myślę, że im szybciej przestaną wydawać takie oświadczenia, tym lepsze będą relacje między naszymi krajami. Oni sami doskonale rozumieją, że jest to absolutnie beznadziejne i bezpodstawne oświadczenie”.
„Jakie mogą być pytania?”
Według dyrektora naukowego Rosyjskiego Wojskowego Towarzystwa Historycznego Michaiła Miagkowa roszczenia terytorialne estońskich polityków wobec Rosji są całkowicie bezpodstawne. Zaznaczył, że przy obecności sporów i problemów przygranicznych, Estonia nie mogłaby przystąpić do NATO. „Granice, o których marzą estońscy politycy, w 1920 roku zostały w rzeczywistości pozawiązywane. Rosja była w stanie wojny domowej” — wyjaśnił.