Stołeczni wędkarze łowią też na jeziorkach i stawach. Można ich spotkać także w parkach. W Parku Szczęśliwickim spotkałem takiego jednego, który łowił na muchę. W naszych okolicach to raczej rzadkość. Technika ta jest raczej uprawiana w górskich wodach, gdzie wykorzystuje się ją, by złapać pstrąga. Co ciekawe, od wędkarza dowiedziałem się, że Polski Związek Wędkarski zarybia Jeziorko Szczęśliwickie m.in. pstrągiem tęczowym.
Nie wszyscy wędkarze są skorzy do rozmów. Spotkałem takich trzech, którzy gdy wyciągnąłem kamerę, chcieli mnie pobić. Inny chętnie porozmawiał, ale nie zgodził się na filmowanie. Różne tego mogą być powody. Może żonie powiedział, ze idzie do kochanki, a poszedł na ryby? I by się wydało?
Gdy ktoś wam zaproponuje pójście na ryby, nie zawsze oznacza to pójście na ryby. Jak w tym dowcipie:
Wędkarz telefonuje do kolegi:
- Wpadnij do mnie jutro rano, pojedziemy na ryby.
- Ale ja nie potrafię łowić! - odpowiada ten drugi.
- Co w tym trudnego? Nalewasz i pijesz.
Powszechnie znanym jest fakt, że wędkarze to ściemniacze. W ich opowieściach każda złowiona przez nich ryba … rośnie. Każda ryba to taaaaaka ryba! Spotkany przeze mnie wędkarz w Parku Szczęśliwickim powiedział, że złowił tego dnia już trzy szczupaki. Nie pokazał mi ich jednak, bo ponoć wypuścił z powrotem do wody. Być może. Teraz jest taka moda wśród wędkarzy – no kill.
W tym roku prawie wszystkie sieci handlowe w Polsce zrezygnowały ze sprzedaży żywych karpi. Jedynie w sieci Carrefour stoją wielkie pojemniki ze stłoczonymi w nich żywymi rybami. Ale by wilk był syty i owca cała, co prawda karpia żywego wybieramy z tego akwarium, ale żywego go zabrać do domu nie możemy. Zapytałem pracownicy, jak te karpie pakują? Czy w torebce dają tyle wody ile waży ryba?
Ja nie kupiłem. Nie chciałem być sędzią i skazać któregoś na śmierć. Takie teraz zamieszanie z tymi sądami, że każdemu się wydaje, że sędzią może być. Ja nie chcę. Ja i tak wolę śledzika w oleju i w cebulce, bo taka rybka lepiej „pływa”.
Wesołych Świąt!