„Właśnie do tego drugiego wzywają takie kraje jak Węgry i Polska, a także Czechy, które nieprzypadkowo nadal nie przyjęły euro i absolutnie nie zamierzają tego robić” – pisze ekonomista w swoim artykule dla gazety „Trud”.
Zdaniem eksperta kraje te wykazały, że wysoki poziom wzrostu gospodarczego można osiągnąć poza strefą euro.
Poziom życia w kraju takim jak Polska jest wyższy niż w Bułgarii, ale wzrost PKB w 2018 roku przekracza 5%. My ledwo osiągamy 3,5%. Euro nie poprawi tej sytuacji, wręcz przeciwnie. Strefa euro zamienia się w czarną dziurę, która pochłania wszelką nadzieję na postęp gospodarczy, a nasi politycy gwałtownie i lekkomyślnie nas tam kierują, wbrew obawom własnych wyborców
– oświadczył ekspert.
W styczniu agencja socjologiczna „Trend” za zlecenie „EKIP” zleciła sondaż socjologiczny, zgodnie z którym tylko 19% populacji popiera wprowadzenie euro, 50% jest przeciw, 60% Bułgarów uważa lwa za stabilną walutę, a 54% żąda referendum w sprawie przystąpienia do strefy euro.
Wcześniej prezydent Bułgarii Rumen Radew oświadczył, że przystąpienie do strefy euro może grozić obniżeniem poziomu życia ludności i podał przykład Włoch i Grecji. Premier Bojko Borisow, przeciwnie, uważa, że nie ma kraju, który wprowadziłby euro i „żyłby gorzej od innych członków UE”.