W przeciwieństwie do ozonu stratosferycznego, który ogranicza się do tak zwanej warstwy ozonowej, znajdującej się na wysokości od 20 do 30 kilometrów i chroniącej powierzchnię Ziemi przed szkodliwym promieniowaniem UV Słońca, ozon przygruntowy lub troposferyczny – główny składnik smogu miejskiego – stanowi poważne zagrożenie dla wszystkich żywych istot.
Według amerykańskiej National Academy of Sciences ozon przygruntowy wywiera ogólnie toksyczny, drażniący, rakotwórczy i mutagenny wpływ na organizm ludzki, a także może prowadzić do przedwczesnej śmierci w przypadku stałej obecności w środowisku, w którym jego norma jest przekroczona.
Międzynarodowa Grupa Badawcza „Zmiany klimatyczne a zdrowie” kierowana przez Anę Vicedo-Cabrerę ze szwajcarskiego Instytutu Medycyny Społecznej i Prewencyjnej w Bernie opublikowała wyniki badań dotyczące związku między śmiertelnością a czynnikami środowiskowymi – pogodą oraz poziomem zanieczyszczenia powietrza w miastach.
W sumie w badaniu uwzględniono dane z 406 miast z 20 krajów, okresy pokrywały się w latach 1985-2015. Okazało się, że około 80 proc. ludności miast stale narażona jest na wpływ ozonu przygruntowego, którego poziom w powietrzu przekracza wartość progową ustaloną przez WHO.
Analiza śmiertelności – przeanalizowano łącznie 45 165 171 zgonów – wykazała, że średni wzrost stężenia ozonu o 0,01 miligrama na metr sześcienny nawet przez jeden lub dwa dni zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci o 18 proc., co odpowiada 6262 dodatkowym zgonom rocznie we wszystkich 406 miastach. Zdaniem naukowców przypadków tych można by uniknąć, gdyby kraje wprowadziły surowsze normy jakości powietrza zgodnie z wytycznymi WHO.
Ponadto zaobserwowano związek między wzrostem śmiertelności a wzrostem poziomu ozonu przygruntowego nawet w przypadku stężeń ozonu poniżej standardów WHO, co – zdaniem autorów – jest poważnym sygnałem świadczącym o potrzebie zaostrzenia obowiązujących norm i wprowadzenia surowszych ograniczeń w zakresie emisji w miastach.
Autorzy podkreślają, że różne systemy monitorowania stanu atmosfery przyjęte w różnych krajach utrudniają wyciągnięcie jednolitych wniosków. Ponadto w badaniu nie uczestniczyły miasta w Ameryce Południowej, Afryce i na Bliskim Wschodzie.