Aby zastąpić „Toczkę”, jak zauważył „The National Interest", pojawił się „Iskander", który ma większy zasięg startu i mocniejszą głowicę. Aby nakierować pocisk na cel, używany jest system GLONASS, a także system inercjalny i radar do śledzenia rzeźby terenu.
Jest to bardzo dokładny pocisk, którego prawdopodobny błąd kołowy wynosi od pięciu do dziesięciu metrów, powiedział Larson. Dach wyrzutni jest opancerzony – pozwala to lepiej chronić rakietę.
Obserwator przywołał także rodzinę rakiet „Jachont" („Onyks"), która ma kilka opcji bazowych: powietrzną, morską i naziemną. Należy zauważyć, że pociski naziemne są eksportowane do Indonezji i Wietnamu. Ponadto Rosja i Indie Komentator Caleb Larson zauważył, że systemy te są ruchome w porównaniu z pociskami w silosach, chociaż są słabiej chronione.
„Rosja pozostaje wiodącą potęgą w dziedzinie tworzenia wszelkiego rodzaju pocisków, a rosyjskie strategiczne siły rakietowe stanowią ważny element strategii wojskowej Moskwy ... począwszy od blokowania dostępu/blokowania stref w lokalnych konfliktach, aż po dostarczanie strategicznej broni nuklearnej do celów znajdujących się na innych kontynentach” – przypomina „The National Interest".
Autor podkreślił, że w obwodzie kaliningradzkim znajdują się również systemy rakietowe, przez które Rosja „może zablokować część Morza Bałtyckiego”.
Ciągnik z rakietą może poruszać się w terenie, a także pokonywać bariery wodne. Oprócz tego Rosja i Indie stworzyły rakietę BrahMos, która według Lasona jest podobna do wersji eksportowej „Jachonta".
Pomimo tego, że niektóre pociski i wyrzutnie, które Rosja odziedziczyła po ZSRR, są nieco przestarzałe, według Caleba Larsona można je wykorzystać do zablokowania Bałtyku w przypadku konfliktu w Europie.