Wcześniej pokazywano go codziennie, a teraz – cisza. Niedawno widziano, jak ktoś pilnie do niego przyjechał. Najwyraźniej poczuł się źle. Jest masywny, a do tego pali, czyli znajduje się w grupie ryzyka. Były już problemy, a on wciąż po górach chodzi. A teraz jeszcze koronawirus. Dlatego może to być poważna sprawa. Na razie jest za wcześnie, by wpadać w panikę, a nuż fałszywy alarm. Jest młody, powinien się wykaraskać. Ale w powietrzu wisi napięcie. Nikt nie wie, co dalej.
Tak mogłaby wyglądać relacja północnokoreańskiego informatora o stanie zdrowia Kim Dzong Una. Albo opowieść sprzedawczyni z piekarni naprzeciwko, która może nie wiedzieć, że macie boczne wejście i jesteście bardzo zajęci, dlatego zdecydowaliście się na zamówienie jedzenia z dostawą do domu. Ponadto nawet w krajach, które z sukcesem walczą z COVID-19, zaleca się, aby unikać zbędnych kontaktów w warunkach pandemii. Nie mówiąc już o Korei Północnej, która zawiesiła kontakty ze światem zewnętrznym przed wszystkimi i nadal utrzymuje wysoki poziom gotowości..
Co się wydarzyło w rzeczywistości?
Sam w sobie długotrwały brak informacji w mediach północnokoreańskich o „rewolucyjnej działalności ukochanego najwyższego przywódcy” nie jest nowym zjawiskiem. Od początku stycznia Kim Dzong Un dwa razy robił sobie urlop trwający ponad dziesięć dni. A w maju ubiegłego roku nie prowadził działalności publicznej przez 22 dni. Ale w tym roku przywódca Korei Północnej po raz pierwszy od czasu objęcia władzy pod koniec 2011 roku nie został zauważony w szeregach kadr partyjnych, które w dniu urodziny Kim Ir Sena 15 kwietnia przyszły pokłonić mu się w Pałacu Kŭmsusan.
Zaniepokoiło to wielu, ponieważ oddanie czci założycielowi KRLD to nie tylko ceremonia, ale demonstracja więzi krwi między pokoleniami przywódców rewolucji północnokoreańskiej. Od razu przypomina się historię sprzed sześciu lat, kiedy przywódca zniknął na 40 dni, opuściwszy podobną wspólną wizytę w pałacu z okazji założenia Partii Pracy Korei, a następnie pojawił się na zdjęciach z laską.
Otrzymałem informację od chińskiego urzędnika wysokiej rangi, że przewodniczący Partii Pracy Korei Kim Dzong Un jest w stanie krytycznym i nie ma możliwości powrotu do zdrowia. Kluczowe postacie elity północnokoreańskiej – jak powiedział - doszły dziś rano do wniosku, że „należy to uznać za śmierć”... Podobno żyje, ale tak naprawdę jest w stanie wegetatywnym… Chińskie władze, gdy dowiedziały się o tym, potajemnie wysłały tam swoich lekarzy, USA zajęły wyczekujące stanowisko, a nasz rząd, najwyraźniej, nie dysponuje taką informacją – powiedział wcześniej były szef departamentu polityki państwowej w administracji południowokoreańskiego prezydenta Kim Dae-junga Jang Sung-Min.
Jak dodał, wysokiej ranki członek Komunistycznej Partii Chin, który przekazał tę informację, jest numerem jeden w kwestiach Korei Północnej, bywał tam ponad 50 razy. Od dawna się znają, nigdy nie pomylił się w swoich obliczeniach, a jego pozycja jest na tyle znacząca, że może wiedzieć to, czego nie wie nawet ambasador Chin w Korei Północnej. Dlatego można mu wierzyć w 99%. Z powodu sytuacji nadzwyczajnej nie spał całą noc, zadzwonił do swego południowokoreańskiego kolegi, aby uświadomić mu powagę sytuacji.
- Liczba osób, które mają informacje na temat stanu zdrowia Kim Dzong Una, zaliczanych w Korei Północnej do grona elit, jest bardzo ograniczona… Z wyjątkiem jego żony Ri Sŏl Ju i najbliższego otoczenia, a także personelu, nie możecie o tym wiedzieć, nawet jeśli zajmujecie wysoką pozycję w Korei Północnej. Też pracowałem w północnokoreańskim MSZ, ale wszystko, co dotyczyło zdrowia rodziny Kimów, miało status „ściśle tajne”. Dlatego taka operacja i inne szczegóły to – moim zdaniem – jedynie przypuszczenia – podkreślił Tae.
Co mogło się wydarzyć?
Po tym, jak wiadomość o poważnych problemach zdrowotnych Kim Dzong Una zapełniła przestrzeń medialną, źródła południowokoreańskich mediów w rządzie jednogłośnie twierdziły, że na razie nie widzą „żadnych specyficznych trendów”. W imieniu najwyższego przywódcy wysyłane są pisma z gratulacjami do liderów innych państw oraz rozdawane są ordery, na linii ministerstwa zjednoczenia codziennie nawiązywane są kontakty, a wysokiej rangi przedstawiciele MSZ KRLD kontynuują pracę w kraju i za granicą. Nie przypomina to sytuacji, w której najwyższy przywódca kraju leży na łożu śmierci i nie ma oczywistego następcy.
Z kolei przedstawiciel amerykańskiej administracji powiedział północnokoreańskim dziennikarzom w Waszyngtonie, że nawet „zauważono go idącego bez wsparcia lub korzystania z wózka inwalidzkiego”. Dlatego ich główna wersja „zniknięcia” Kim Dzong Una to profilaktyka przed zarażeniem się koronawirusem. Kim mógł być na daczy leczony, ale nie wiadomo, jaki jest jego obecny stan zdrowia.
Jestem skłonny wierzyć, że jest to uraz, który nie zagraża jego życiu. W Korei Północnej za rządów przewodniczącego Komisji Obrony Narodowej Kim Dzong Ila często zdarzało się, że ważne wydarzenia były odwoływane lub odbywały się w okrojonej formie, jeśli lider miał problemy zdrowotne - powiedział w rozmowie ze Sputnikiem profesor Uniwersytetu Studiów nad Koreą Północną Shin Jong Dae.
Zresztą Kim Dzong Il, będąc w dobrym zdrowiu, uczestniczył w publicznej ceremonii oddawania czci ciału ojca tylko trzykrotnie w ciągu 17 lat swoich rządów. W przypadku Kim Dzong Una jest inaczej.
Jego zdaniem obecna sytuacja jest podobna do tej, która miała miejsce w 2014 roku, kiedy Kim Dzong Un opuścił spotkanie sprawozdawcze nie dlatego, że nie chciał, ale dlatego, że nie był w stanie fizycznie w nim uczestniczyć. A to niekoniecznie oznacza poważną chorobę.
Najwyraźniej nie są to poważne problemy ze zdrowiem. Raczej była to kostka, a nie serce. Ale powiedzmy, że gdyby nawet Kim Dzong Un po prostu przewrócił się i uderzył się w twarz, tym trudniej byłoby mu pojawić się publicznie. Po operacji stawu skokowego w 2014 roku przywódca Korei Północnej prawdopodobnie przez pewien czas miał gips i być może używał kuli. Dlatego pojawił się w kronice po tym, jak ostatecznie wyzdrowiał - podsumował Cheong.