Nie czułem się najlepiej i zdawałem sobie sprawę, że plan awaryjny był gotowy
– mówił Johnson. Lekarze przygotowywali komunikat dotyczący śmierci premiera.
Brytyjski premier twierdzi, że dostał „mnóstwo litrów tlenu” w szpitalu i zastanawiał się, jakim sposobem z tego wyjdzie. Johnson nazwał siebie szczęściarzem.
W wywiadzie Johnson jeszcze raz podziękował personelowi medycznemu, który go leczył.
Wcześniej pojawiła się wiadomość, że nowonarodzony syn Borisa Johnsona będzie miał imiona Wilfred Lawrie Nicholas. To ostatnie imię wybrano na cześć dwójki lekarzy, którzy uratowali życie szefa brytyjskiego rządu.
6 kwietnia kancelaria premiera poinformowała o pogorszeniu stanu jego zdrowia i przeniesieniu Johnsona na oddział intensywnej terapii. Następnego dnia ogłoszono, że stan premiera jest stabilny, nie wymaga on podłączenia do respiratora, oddycha samodzielnie i otrzymuje standardowe leczenie tlenem. 9 kwietnia szef rządu został przeniesiony z intensywnej terapii na zwykły oddział. Johnson wrócił na Downing Street 26 kwietnia i przystąpił do pracy następnego dnia.