Uchwała PKW nr 129/2020 z 10 maja 2020 roku jest niczym neutralizacja w wyścigu Formuły 1. Wszyscy zarejestrowani kandydaci w różnym tempie zmierzali do mety wyznaczonej na dzień 10 maja 2020 roku, gdy tymczasem PKW pozostająca poza dotychczasowym procesem wyborczym ogłosiła w uchwale:
„§ 1. Stwierdza się, że w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 10 maja 2020 r. brak było możliwości głosowania na kandydatów”,
a w „§ 2. Fakt wskazany w § 1 równoważny jest w skutkach z przewidzianym w art. 293 § 3 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów”.
Teraz będziemy przodującym producentem bananów
Pozwolę sobie zwrócić uwagę, że wszystkie, powtórzę, wszystkie siły polityczne w tym quasi prawnym porządku „urządziły się” lub „urządzają się”, jak kiedyś ocenił skłonności Polaków Stefan Kisielewski.
Dodatkowo grupa polityczna, przedstawiająca się jako największa siła opozycyjna i ostoja praworządności, z niecierpliwością oczekiwała jakiegokolwiek politycznego chachmentu ze strony grupy rządzącej, aby móc podmienić kandydata w wyborach.
Obecnie sytuacja wydaje się być satysfakcjonującą dla wszystkich, bo sprzeciwu nie słychać.
A zarejestrowani przez PKW kandydaci w wyborach prezydenckich uznali, że zgodnie z § 2 uchwały PKW, co prawda nie było ich, ale w ramach zadośćuczynienia nabyli prawa do udziału w kolejnych wyborach prezydenckich.
Poziom „gotowości bojowej” Tuska
Platforma Obywatelska złożyła swojej kandydatce „propozycje nie do odrzucenia” i Małgorzata Kidawa-Błońska jeszcze dzień wcześniej zapewniająca o swojej determinacji i woli walki w prezydenckim wyścigu, po złożeniu samokrytyki, jako „szczególnej metody wychowania kadr partyjnych i w ogóle”, zrezygnowała z kandydowania. Co wśród wyborców nie zostało przyjęte z powszechną aprobatą, bo stanowi jawny dowód na małą przejrzystość zasad kierowania Platformą Obywatelską. Należy zauważyć, że w dotychczasowej kampanii kandydatka nie ustrzegła się błędów, ale były one wynikiem wewnętrznego sabotażu.
Wielu moich rozmówców zainteresowanych wyborczym wyścigiem zauważało, że Kidawa w ostatniej fazie swojej kampanii najwięcej przeciwników miała pośród swoich.
Wszyscy pamiętamy zdjęcie Tuska z Kidawą na Twitterze z deklaracją „Właśnie zameldowałem Pani Marszałek pełną gotowość bojową! #Kidawa2020”.
Właśnie zameldowałem Pani Marszałek pełną gotowość bojową! #Kidawa2020 pic.twitter.com/qdkneAQeOn
— Donald Tusk (@donaldtusk) February 23, 2020
O poziomie „gotowości bojowej” Tuska przyszło się Kidawie przekonać na własnej skórze.
Stało się jednak inaczej i Zarząd PO, korzystając z usankcjonowanego bezprawia, postanowił na pierwszą linię wystawić Rafała Trzaskowskiego, polityka, który został prezydentem Warszawy po zwycięstwie nad nijakim Jakim.
Zwycięstwo, które jest jego największym osiągnięciem politycznym przyszło samo, ponieważ to Warszawiacy podjęli walkę z kandydatem PiS, a Trzaskowski jedynie stał się jej beneficjentem.
Trzaskowski jest postacią anonimową
Wśród komentatorów nominację Trzaskowskiego wielu porównuje do casusu Lecha Kaczyńskiego, co w mojej ocenie jest przejawem chciejstwa politycznego i tradycją posługiwania wszelkiego rodzaju schematami.
Trzaskowski w stosunku do ówczesnej rozpoznawalności Lecha Kaczyńskiego jest postacią anonimową.
Prezydentura Warszawy nie przydała mu niczego spektakularnego. Postrzegany jest raczej jako niezaangażowany administrator, niż głowa największego miasta w Polsce.
Wyborcy dostrzegają, że jego start jest „wyjściem awaryjnym” bardziej dla Platformy Obywatelskiej niż dla Polski. Za największą jego wadę należy uznać chyba barak wyrazistości.
Czwórka „chłopców”
Kiedy zrobimy zestawienie kandydatów, to nie widać różnicy między Trzaskowskim, Kosiniak-Kamyszem, Hołownią czy Biedroniem.
Kosiniak-Kamysz, gdyby wyzbył się obciążającego go konserwatywnego wizerunku i pozwolił uczestniczyć w kampanii wyborczej swojej żonie, to jego akcje nabrałyby większej wartości. Być może żona przekonałaby wyborców, że Kosiniak-Kamysz ma w sobie coś z „tygryska”.
Niedojrzała emocjonalność Hołowni może wzruszać płaczących nad konstytucją, ale sam Hołownia nie wzruszy wielu nad urną wyborczą.
Poseł Śmieszek może oszukiwać siebie i swojego partnera, mówiąc, że Polska jest gotowa na prezydenta Biedronia, ale to nie jest prawda.
Jego rozpoznawalność w tradycyjnym pojęciu jest uwarunkowana szyldem partyjnym, a nie własnymi przymiotami.
W dodatku ostatnia burza w Platformie i wyrolowanie Kidawy-Błońskiej także zniechęci bardzo wielu członków partii do angażowania się w kampanię nowego kandydata.
Pierwsza przeszkoda to tempo zebrania podpisów, które będzie papierkiem lakmusowym rzeczywistego poparcia dla Trzaskowskiego wśród swoich.