Do niezwykłego lądowania doszło w poniedziałek 18 maja wieczorem. „Nigdy nie widziałem czegoś takiego, byłem w szoku” – mówił jeden ze świadków.
Rzeczniczka policji podisnp. Katarzyna Kucharska poinformowała, że około godz. 18.30 w pobliżu dystrybutorów wylądował dwuosobowy statek powietrzny, którego pilot i pasażer po dopchnięciu śmigłowca pod dystrybutory, zatankowali paliwo i po opłaceniu rachunku odlecieli.
Później się wyjaśniło, że pilot helikoptera nagle zauważył, że kończy mu się paliwo. Długo się nie zastanawiając, wylądował na najbliższej stacji benzynowej. Następnie popchnął maszynę do dystrybutora, uzupełnił paliwo i jak gdyby nigdy nic odleciał. Zostawiając za sobą tłum niedowierzających świadków, zarówno klientów stacji benzynowej, jak i jej pracowników.
Świadkowie zdarzenia chwalili umiejętności pilota. W końcu to sztuka tak precyzyjnie wylądować w takim miejscu i równie precyzyjnie odlecieć. Sprawą zainteresowała się garwolińska policja, która zamierza wyjaśnić okoliczności zdarzenia.
Policjanci, pod nadzorem prokuratorów z Prokuratury Rejonowej w Garwolinie, wyjaśniają okoliczności całego zdarzenia oraz czy pilot lądując na stacji sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym - czytamy w policyjnym komunikacie.
Wyjaśniono, że za sterami maszyny był 36-letni mieszkaniec Warszawy.