Parę dni temu gazeta Politico napisała bez ujawniania szczegółów, że gazociąg Nord Stream 2 stał się przedmiotem sporów w czasie ostatniej rozmowy Trumpa i Merkel.
Stanisław Baczew, doktor nauk politycznych, ekspert w sferze geoenergetyki i stosunków międzynarodowych odpowiedział na pytania Sputnika.
— W swojej książce „Parametry postamerykańskiego ładu światowego” zauważył Pan, że dążenie Stanów Zjednoczonych do tego, by nie dopuścić do realizacji Nord Stream 2, jest czymś w rodzaju własnego ogródka, a umocnienie stosunków między UE i Rosją to największy koszmar dla Waszyngtonu.
Dlaczego Nord Stream 2 tak bardzo nie podoba się Stanom Zjednoczonym? Jakie przedstawia on zagrożenie? Przecież, jeśli wierzyć oświadczeniom niektórych europejskich działaczy, amerykański LNG jest korzystniejszy. Na przykład w sierpniu 2019 roku wiceprezes zarządu polskiej spółki PGNiG Maciej Woźniak mówił, że amerykański LNG dostarczany tankowcami kosztuje Polskę o 20-30% mniej niż rosyjski gaz ziemny…

— Nie sądzi Pan, że UE, przynajmniej na poziomie oświadczeń, nie będzie gotowa do radykalnego zbliżenia z Rosją tak długo, dopóki nie rozwiązany zostanie problem Krymu i Donbasu? Argumentacja obu stron (Rosji i UE) jest dobrze wszystkim znana, powtarza się już szósty rok z rzędu, ale szczególnego postępu nie widać.
— Parę dni temu Bojko Borisow i prezydent Serbii Aleksander Vucić dokonali wizytacji trwającej budowy gazociągu Turecki Potok i Borisow wyraził nadzieję na to, że do końca roku bułgarska część będzie gotowa. Borisow zauważył, że budowa gazociągu jest realizowana w zgodzie ze wszystkimi wymogami UE. Wcześniej USA sprzeciwiały się też temu projektowi. Podsekretarz stanu USA do spraw politycznych David Hale mówił, że Moskwa wykorzystuje źródła energetyczne w charakterze narzędzia politycznego, którym usiłuje podzielić Europę. Czy my dobrze rozumiemy, że rosyjski gaz ma tę właściwość, że dzieli narody, a amerykański LNG – łączy?
— Wydaje się, że Ameryce nie bardzo teraz w głowie UE. Mamy na myśli protesty związane z zabójstwem Afroamerykanina George’a Floyda. Trump nazywa protesty aktami terroryzmu, jego popularność słabnie. Czy te protesty kosztować będą Trumpa fotel prezydencki? W czasie ubiegłej kampanii też był na pozycji doganiającego…