Z pewnością można powiedzieć, że ambasador USA Georgette Mosbacher zaszła za skórę polskim politykom. Dyplomatka ostatnio zabierała głos na temat wewnętrznych spraw kraju, co wywołało wyjątkowe oburzenie m. in. byłego szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, który zwrócił uwagę na Konwencję Wiedeńską.
Ambasador ma na koncie potyczki słowne z posłanką Beatą Mazurek, z byłym szefem MON Antonim Macierewiczem. Do grona jej krytyków dołączyła też Konfederacja, która zażądała interwencji od rządu i postawienia dyplomatki do pionu.
Mosbacher: Odróżniam dobro od zła
Złożenie przysięgi jako ambasador nie oznacza, że odrzuciłam etykę, wartości i umiejętność odróżniania dobra od zła. Jeśli widzę, że historia jest zniekształcana lub interpretowana ze złych pobudek, zabieram głos niezależnie od mojego stanowiska - zwróciła uwagę Mosbacher.
Złożenie przysięgi jako ambasador nie oznacza, że odrzuciłam etykę, wartości i umiejętność odróżniania dobra od zła. Jeśli widzę, że historia jest zniekształcana lub interpretowana ze złych pobudek, zabieram głos niezależnie od mojego stanowiska. @Macierewicz_A @WaszczykowskiW
— Georgette Mosbacher (@USAmbPoland) July 15, 2020
W wywiadzie dla wp.pl ambasador podkreśliła, że jej wpisy na Twitterze nie są komentowaniem polskiej polityki wewnętrznej, a próbą sprostowania fałszywych stwierdzeń. Dodała, że zareagowałaby również, jeżeli takie słowa padłyby z ust polityków innych partii, ponieważ prezentowana opcja polityczna nie ma tu nic do rzeczy. Zaznaczyła, że niezależnie od tego, co media o niej piszą - mają do tego pełne prawo. Podała przykład, który jej zdaniem w jasny sposób zaprezentuje o co jej konkretnie chodziło:
Mówiąc jeszcze konkretniej – nie podoba mi się to, co słyszę i oglądam na CNN, ale to nie oznacza, że będę się domagała zamknięcia tej stacji - powiedziała ambasador, przywołując oskarżenia wobec stacji TVN.
Dodała, że kiedy widzi niesprawiedliwość to nazywa ją po imieniu, kierując się zasadami etyki i wyznawanymi przez nią wartościami. Zwróciła też uwagę, że niezależność mediów to fundamentalny warunek dla funkcjonowania silnej demokracji
Mosbacher zasłużyła na ogłoszenie jej persona non grata?
Twitterowa działalność amerykańskiej dyplomatki oburzyła polityków, którzy powołują się właśnie na artykuły Konwencji Wiedeńskiej, głoszącej wyraźnie, że dyplomaci nie mogą mieszać się do spraw wewnętrznych państwa, w którym przebywają, co jak zwrócili uwagę posłowie Konfederacji, Mosbacher łamie notorycznie.
Pani Mosbacher wielokrotnie odnosiła się w sposób krytyczny, publiczny do wypowiedzi polskich polityków, głównie zresztą do wypowiedzi polityków partii rządzącej i to nie spotkało się z żadną zdecydowaną reakcją ze strony państwa polskiego - stwierdził prezes Konfederacji Robert Winnicki, apelując do rządu o ogłoszenie Mosbacher persona non grata.
W pewnym momencie jedna z dyskusji wymknęła się spod kontroli i po wymianie zdań z Beatą Mazurek niewybredny wpis pojawił się z sejmowego Twittera. Najwidoczniej, jak się przypuszcza, ktoś zapomniał przelogować się na swoje konto. Głos w sprawie zabrał dyrektor Centrum Informacji Sejmu Andrzej Grzegrzółka. Wpis pod adresem ambasador Mosbacher ocenił w rozmowie z gazeta.pl jako skandaliczny i dodał, że zmieniono hasła i ograniczono dostęp do konta. O jaki wpis chodzi?
„Skandal dyplomatyczny bo pisze prawdę? Polityk we własnym kraju musi skulić uszy, bo ambasador innego państwa warknął”. Wpis został usunięty, ale jak wiadomo w internecie nic nie ginie.
Czy to oficjalne stanowisko @KancelariaSejmu ? pic.twitter.com/lRQf4HmChS
— Agnieszka Pomaska (@pomaska) July 6, 2020