Pierwsze od 4,5 miesiąca osobiste spotkanie liderów wspólnoty zostanie zorganizowane z zachowaniem norm antyepidemiologicznych, powiedziało dziennikarzom źródło w Radzie Europejskiej.
Wszyscy uczestnicy szczytu powinni obowiązkowo przestrzegać dystansu 1,5 m i nosić maski, jeśli zachowanie odległości jest niemożliwe. Uściski dłoni są wykluczone
– podkreśliło.
Liderzy będą spotykać się w największej sali brukselskiej rezydencji Rady Europejskiej o powierzchni 850 metrów kwadratowych, która wcześniej była wykorzystywana tylko na potrzeby dużych wielostronnych szczytów i państwowych konferencji. Będzie tam mogło pomieścić się około 30 osób, wszyscy będą siedzieć daleko od siebie.
"Rozpoczynamy jedno z kluczowych spotkań dla przyszłości Europy na najbliższe lata. Chodzi o nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej, na którym będziemy rozmawiać o nowym budżecie UE na lata 2021-2027 oraz Planie Odbudowy, który jest europejską odpowiedzią na kryzys związany z pandemią koronawirusa" - wskazał w czwartkowym wpisie w Facebooku premier Mateusz Morawiecki.
"Nasze zdanie się nie zmienia" - podkreślił premier. Dodał przy tym, że w interesie Europy, jak i Polski, jest przyjęcie takich rozwiązań, dzięki którym wsparcie odbudowy unijnych gospodarek będzie jak najszybsze, a jego skala będzie dostosowana do potrzeb państw członkowskich.
Polska delegacja spotka się rano przed szczytem w gronie państw Grupy Wyszehradzkiej, aby skoordynować stanowisko naszego regionu
- wskazał szef polskiego rządu.
Trudne kwestie Polski
Plany instytucji UE przewidują również inne nieprzyjemności dla niektórych państw UE. Na przykład Komisja Europejska zamierza wykorzystać straty gospodarcze wywołane pandemią, żeby przyśpieszyć przejście do „zielonej gospodarki”. „Zielony ukłon” europejskiego planu odbudowy gospodarki może jednak drogo kosztować wiele państw Europy Wschodniej, zwłaszcza Polskę, gdzie do tej pory znaczną część bilansu energetycznego stanowi najbardziej zanieczyszczająca środowisko generacja węgla.
Polacy mają jednak poważniejszy problem. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zaproponował po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej zapisanie w projekcie siedmioletniego budżetu wspólnoty zasady, że wypłaty państwom z budżetu europejskiego powinny być prawnie związane z przestrzeganiem przez nie norm UE, w pierwszej kolejności respektowania prawa.
Polska, przeciw której Komisja Europejska prowadzi oficjalne postępowanie z powodu naruszenia tych norm w ramach krajowej reformy sądownictwa, posiada wszelkie podstawy, by uważać taki zapis za bezpośrednie zagrożenie.
Zresztą ideologiczna zasada respektowania prawa jako warunek budżetowy to potencjalne narzędzie presji ekonomicznej w rękach Brukseli, które może zostać zastosowane przeciwko każdemu z państw UE. Doskonale rozumieją to jej liderzy, dlatego bardzo trudno wyobrazić sobie, że rzeczywiście znajdzie się ono w ostatecznym dokumencie ws. nowego siedmioletniego budżetu.