Prokuratura uznała, że Józef Gacek nie dopełnił swoich obowiązków: nie rozpoznał zawiadomienia Antoniego Macierewicza przeciwko generałowi Janickiemu.
Najpierw prokuratorski sąd dyscyplinarny nie zgodził się na uchylenie immunitetu Gackowi, później posiedzenie odroczono, natomiast 22 lipca Izba Dyscyplinarna SN wyraziła zgodę na pociągnięcie prokuratora do odpowiedzialności karnej „w zakresie niedopełnienia obowiązków w okresie od 8 marca 2012 r. do 3 czerwca 2013 r.”.
Prokurator bez immunitetu. W tle Smoleńsk
Co konkretnie zarzuca się prokuratorowi? Gacek stał na czele zespołu prokuratorów, którzy zajmowali się śledztwem w sprawie przygotowania wizyt w Smoleńsku Donalda Tuska oraz Lecha Kaczyńskiego z małżonką i katyńską delegacją. Prokurator postawił zarzuty i doprowadził do skazania ówczesnego wiceszefa BOR Pawła Bielawnego, ale nie gen. Janickiego. Twierdzi, że nie znalazł dowodów na jego odpowiedzialność w związku z katastrofą w Smoleńsku.
Gacek nie zgadza się z decyzją
Sam prokurator twierdzi, że to on w tym wypadku poprawnie zinterpretował przepisy.
Prokuratura nie wskazuje jakich obowiązków miałem nie dopełnić i gdzie one są zapisane i sprecyzowane. Nie wskazano przepisów, które miałyby obligować mnie do tego, żeby – pomimo skierowania aktu oskarżenia przeciwko zastępcy szefa BOR dodatkowo wydawać odrębną decyzję o umorzeniu śledztwa w zakresie Mariana Janickiego
– powiedział w rozmowie z Onetem.
Gacek stwierdził też, że w sprawie przesłuchano 10 innych prokuratorów, którzy potwierdzili, że śledztwo poprowadziliby w ten sam sposób – jego zdaniem to dowód na to, że zastosował prawidłową interpretację prawa i jedyną decyzją, jaką mógł podjąć było doprowadzenie do skazania tylko wiceszefa BOR.
Wykorzystam każdą drogę, żeby dochodzić swoich spraw, bo to decyzja, z którą się głęboko nie zgadzam
– oświadczył.
Jak twierdzi Oko.press, Józef Gacek w 2016 roku demonstracyjnie zrezygnował z funkcji naczelnika wydziału gdy jeden z jego podwładnych chciał poprowadzić śledztwo dotyczące nieopublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego przez Beatę Szydło, jednak odebrano mu tę sprawę.