Pojawia się coraz więcej danych świadczących o tym, że w odległych czasach – 4,1-3,7 mld lat temu – na Marsie istniało środowisko wodne, co oznacza, że najprawdopodobniej istniało też życie. Ale erozja marsjańskiej atmosfery doprowadziła do gwałtownej zmiany klimatu – zniknęły wody powierzchniowe, zmniejszyła się liczba miejsc na planecie nadających się do życia.
Zdaniem uczonego życie, jeśli kiedykolwiek istniało, powinno było przystosować się do współczesnych surowych warunków – niskich temperatur i wysokich dawek promieniowania, wykluczających możliwość istnienia jakiegokolwiek stabilnego ekosystemu na powierzchni planety.
Atri wysuwa hipotezę mówiącą, że znajdujące się tam organizmy mogą do podtrzymywania swoich funkcji życiowych wykorzystywać energię galaktycznych promieni kosmicznych, które przenikają na głębokość kilku metrów poniżej powierzchni i są w stanie uruchamiać procesy katalityczne w organizmach żywych, podobne do tych, które możemy zaobserwować w podobnych środowiskach radiacyjnych na Ziemi.
Jeśli łazik marsjański Rosalind Franklin wspólnego rosyjsko-europejskiego programu ExoMars, którego start zaplanowano na 2022 rok, znajdzie pod ziemią planety wodę w postaci lodu wodnego czy solanek, hipoteza nabierze całkiem realnych kształtów.
Ciekawe, jeśli okaże się, że organizmy mogą przetrwać w takich surowych warunkach, na głębokości zaledwie dwóch metrów pod powierzchnią Marsa. Łazik Rosalind Franklin, wyposażony w narzędzia do wierceń podziemnych, dobrze się nadaje do odkrywania istniejącego życia drobnoustrojowego, i liczymy na to, że dostarczy nam nowych istotnych danych
- mówi Atri.
Łazik misji ExoMars ma wykonać odwierty do głębokości dwóch metrów i pobrać próbki skał osadzonych głęboko pod powierzchnią.