W poniedziałek 27 lipca minister sprawiedliwości złożył oficjalny wniosek do resortu rodziny o wszczęcie procedury wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej.
Wcześniej zamiary partii rządzącej w Polsce skomentowała sekretarz generalna Rady Europy Marija Pejčinović Burić. Podkreśliła, że wycofanie się Polski z konwencji jest działaniem godnym ubolewania i stanowi wielki krok wstecz w sprawach przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet w Europie.
Procedura potrwa około roku, potrzebne wsparcie prezydenta
Ile potrwa i jak przebiegać będzie wypowiedzenie konwencji? Na te pytania wyczerpująco odpowiedział Marcin Szwed, prawnik w Programie Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, na łamach portalu prawo.pl.
Przede wszystkim konwencja została ratyfikowana za uprzednią zgodą ustawową, czyli zgoda wyrażona w ustawie potrzebna jest do jej wypowiedzenia.
Później do akcji wkroczy prezydent. Będzie miał 21 dni na podpisanie ustawy, zawetowanie bądź skierowanie jej do TK. Co ważne, kolejnym etapem będzie musiało być przedłożenie przez Radę Ministrów prezydentowi umowy do wypowiedzenia. „Dominuje pogląd, że prezydent nie jest związany wnioskiem Rady Ministrów i ustawą o zgodzie na wypowiedzenie umowy międzynarodowej i nie musi takiego wypowiedzenia dokonywać. Prawo nie określa także terminu, w jakim ma podjąć decyzję w tej sprawie” – czytamy.
Jak zapewnia ekspert z HFPC, Europa będzie zadawać pytania. Prawo międzynarodowe zakłada bowiem, że państwa w jakichś kwestiach pozostają względnie stałe.
Konwencja stambulska została podpisana w 2011 roku, ratyfikowana w 2015 a już w 2020 Polska chce ją wypowiadać. To jest praktycznie rzecz biorąc jedna kadencja polityczna, inaczej – sytuacja niepoważna. Dlatego procedura nie może być szybka i krótka, bo trzeba to wyjaśnić, dlaczego Polska opuszcza grupę państw, które mają pilnować systemowego zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet – stwierdziła dr hab. Renata Mieńkowska-Norkiene z Instytutu Nauk Politycznych.
Lęk przed gender
Wokół konwencji stambulskiej, zwaną potocznie antyprzemocową, narosło wiele lęków.
Konwencja stambulska wprowadza restrykcyjnie płcie kulturowe, co najmniej 56. Jeśli ich nie rozróżniam, to w założeniu krzywdzę i stosuję przemoc, bo znam i mówię tylko o 2 płciach biologicznych? – zastanawia się na Twitterze Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty.
Konwencja stambulska wprowadza restrykcyjnie płcie kulturowe, co najmniej 56
— Barbara Nowak (@Br_Nowak) July 26, 2020
Jeśli ich nie rozróżniam, to w założeniu krzywdzę i stosuję przemoc, bo znam i mówię tylko o 2 płciach biol.? Postępowania, restrykcje zawarte w konwencji powinny być wymierzone we mnie. Dobrze rozumiem?
Odpowiedział jej m.in. Krzysztof Bosak, który, choć stojący po konserwatywnej stronie, najwyraźniej jest świadom, że w konwencji nie ma zapisów o żadnych „dodatkowych płciach”. Osławiony „gender”, czyli płeć społeczno-kulturowa to wszystko, co nadbudowane ponad płcią biologiczną. To nauka o rolach społecznych, kojarzonych z tym, co „kobiece” bądź „męskie” w różnych kulturach.
Jednak obawy rządzących budzi szczególnie jeden zapis: to art. 12 Konwencji. Rząd odbiera jego przekaz jako atak na tradycję oraz religię. Widnieje w nim, że „strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”.
Dziennikarz RMF Fm Tomasz Skory przedstawia polityczną teorię:
„Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wyciągnięcie niewygodnej dla koalicji rządzącej sprawy staje się narzędziem nacisku; jeśli partie Ziobry i Gowina stracą po jednym ministrze w rządzie – nadal będą domagać się wypowiedzenia konwencji, zdobywając tym poparcie najbardziej konserwatywnych grup wyborców. To kłopot dla PiS. Wytykanie im, że przez 5 ostatnich lat palcem w sprawie konwencji nie kiwnęli nie będzie miało znaczenia – chodzi wyłącznie o doraźne powstrzymanie planów pozbawienia ich wpływów w rządzie” – czytamy.
Prawniczka: polski system dziurawy
„Niektórzy przedstawiciele i przedstawicielki polskiego rządu twierdzą, że konwencja antyprzemocowa stanowi „zagrożenie dla polskiej rodziny”. Jest to związane m.in. z niezrozumieniem pojęcia płci społeczno-kulturowej (ang. gender), która jest określeniem z zakresu nauk społecznych. Oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania i atrybuty, na przykład buty na obcasie, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie („naturalne”) dla kobiet lub mężczyzn” – mówi Zuzanna Warso z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka na łamach Dziennika Gazety Prawnej. Ekspertka uważa, że polski system jest „dziurawy i nieefektywny”:
PiS: skutecznie bronimy ofiar przemocy
„Polska pod rządami Prawa i Sprawiedliwości w sposób skuteczny broni praw kobiet, zwłaszcza przed przemocą domową. Przypomnę, że 30 kwietnia Sejm przyjął projekt ustawy antyprzemocowej, gdzie zabezpieczyliśmy sytuację kobiet, które były nękane przez swoich partnerów, mężów do tego stopnia, że policja może taką osobę po interwencji usunąć z pomieszczenia zamieszkiwanego wspólnie. Konwencja stambulska zawiera w sobie cały szereg niedoprecyzowanych pojęć, które pozwalają daleko ingerować w życie rodziny, edukacją w myśl ideologii gender” – powiedział portalowi TVP Info poseł PiS Jan Mosiński. „Ideologia gender jest zagrożeniem cywilizacyjnym dla nas, biorąc pod uwagę model tradycyjny rodziny, o którym mowa w konstytucji” – podkreślił.
Eurodeputowany Ryszard Czarnecki dodał zaś, iż wypowiedzenie konwencji powinno być „suwerenną decyzją Polski”.