Jak mówił John Maynard Keynes, „gdy zmieniają się fakty, ja zmieniam zdanie”. Keynes nie jest „nasz”, ale to, co wniósł do nauki jest wartością dla wszystkich.
I biegunowo zmienił zdanie
„Nasz” Andrzej Zoll, profesor nauk prawnych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia i prezes Trybunału Konstytucyjnego, rzecznik praw obywatelskich, w swoim komentarzu sześć lat temu konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, inaczej Konwencję Stambulską nazwał „zamachem na naszą cywilizację”.
Fakty się nie zmieniły, za to profesor Andrzej Zoll przeczytał zapewne jej tekst ze zrozumieniem 6 lat później i biegunowo zmienił zdanie. Przez sześć lat mogłem „podpierać się” jego autorytetem w tej sprawie, a dziś wyszedłbym na głupka, bo profesor się … pomylił.
Zaufałem ministrowi polskiego rządu
Minister Edukacji Narodowej profesor Mirosław Handke reformował polskie szkolnictwo poprzez likwidację małych szkół. „Podparłem” się jego autorytetem i jako wójt gminy zlikwidowałem 3 małe szkoły.
Ledwie podjęliśmy uchwałę o likwidacji, a profesor Handke objawił Polakom, że „szkoła powinna być blisko ucznia” i w miejsce trzech zlikwidowanych zostały powołanie 3 szkoły przez stowarzyszenia.
Wyszedłem na głupka przed lokalną społecznością, bo zaufałem ministrowi polskiego rządu.
W ramach „obywatelskiej dekomunizacji”
Wielu przygłupów oblewa farbami pomniki, które według nich powinny zniknąć z przestrzeni publicznej. Przygłup w „maciejówce” z grupą równie „ciekawych” indywiduów zniszczył popiersie gen. Berlinga przy Moście Łazienkowskim w ramach „obywatelskiej dekomunizacji”.
Kilka dni temu zniszczono pomnik marszałka Rokossowskiego, marne są nadzieje na znalezienie i ukaranie sprawców, bowiem przygłupów w „maciejówkach” i nieznanych „aktywistów” jest wystarczająco dużo, a pobłażliwość w tych sprawach staje się państwową normą.
Znany jest fakt, jak starszy „pan” w modlitewnym uniesieniu przy Klasztorze w Częstochowie próbował uderzyć dziennikarkę TVN-u laską, którą zwieńczał krzyż z Jezusem Chrystusem. Nikt z kościelnych hierarchów nie zauważył niestosowności postępku.
Wojna pomnikowa w Polsce ma się na tyle dobrze, że potomkowie - bez żadnych nakazów – na „moim” parafialnym cmentarzu usuwają z tablic nagrobnych swoich ojców i dziadów napisy świadczące o ich służbie w KBW, milicji czy LWP.
„Kiedy rozum śpi, budzą się demony” – ostrzega ryciną Francisco Goya.
Chocholi taniec polskich elit
Już niebawem odbędzie się zaprzysiężenie nowego prezydenta, a chocholi taniec wokół rozkręca się w stylu typowo polskim, tzn. energia, jaką zużywa mogłaby „oświetlić” wiele umysłów, gdyby miała na celu budowę czegoś na przyszłość, a nie destrukcję dla samej destrukcji.
Profesor Handke posługując się autorytetem ministra robi ze mnie i mnie podobnych głupków w oczach lokalnych społeczności.
Głupek w maciejówce podejmuje się dekomunizacji pomnika, choć go nikt nie prosił.Wandale mogą czuć się bezkarnie, ponieważ mają przekonanie, że ich czyn z pomnikiem Rokossowskiego jest miły sercu rządzących.
Dla kościelnych hierarchów wymachiwanie krzyżem, niczym drągiem nie stanowi problemu.
Niewielka różnica sprawiła, że zaprzysięgany na prezydenta RP będzie Duda, a nie Trzaskowski. Niestety nie ma żadnej różnicy, jeśli idzie o wyznawane przez strony wartości, bowiem ostatnia wyborcza batalia szła nie o wartości, ale o władzę Pustota jest wszechobecna.
Ojciec Margaret Thatcher mówił córce: „Margaret nie idź z tłumem”. Hrabia Aleksander Wielkopolski swój wzrost sympatii w społeczeństwie kwitował: „Och, musiałem jakieś głupstwo zrobić, kiedy mnie tak ogół chwali”.
Grzech śmiertelny i powszechny. Polski
Polskie życie publiczne ma wiele deficytów, bezhołowie jest jego immanentną cechą, ale milczenie intelektualnych elit, kiedy trzeba bić na alarm, jest grzechem śmiertelnym i powszechnym. Pomijam tych, co swój intelekt wynajęli na służbę, stwarzając wrażenie, że są tylko dwie prawdy, a kto się w nich nie mieści - jest zbędny dla jednych i drugich.
Każde zwalczające się plemię ma swoich „profesorów”, którzy gdy zajdzie potrzeba położą swój „profesorski autorytet” na szali zwycięstwa swojego plemienia, w końcu jakoś trzeba spłacać zaciągnięte długi w bankach i awansem otrzymane przywileje, także te profesorskie. „Życie jest krynicą rozkoszy; lecz gdzie i hołota pija, tam wszystkie studnie są zatrute”.
Jeszcze rok, jeszcze jedna kadencja i będziemy parszywieć systematycznie, pojedynczo i grupowo, coraz więcej spraw wyrzucimy poza obręb naszego zainteresowania, ustąpimy pola PiS-owskiej czy PO-wskiej, utwierdzimy wszystkich, którzy wiedzą cokolwiek o kraju nad Wisłą, że jesteśmy lichym narodem i żadnym państwem.
Nie rozumiemy wartości, których nie można zamienić w kantorze na dolary i euro. Chcemy by mówiono o nas w superlatywach, chcemy być wyjątkowi, ale nie ma pośród nas nikogo, kto stanąłby naprzeciw mętnej fali i wykrzyczał „No pasarán”. Nie ma nikogo, kto kładąc na szalę swój autorytet napisałby „J’accuse …”, bo nie ma elit.