Ana Gligić to światowej sławy specjalistka.
Kierowała laboratorium Belgradzkiego Instytutu Wirusologii, Szczepionek i Surowic „Torlak” podczas epidemii ospy, która wybuchła w Jugosławii w 1972 roku, kierowała zespołem specjalistów, któremu udało się wyizolować wirusa, a także podjęła aktywny udział w walce z jeszcze groźniejszym wirusem Marburg, który również udało się wyizolować.
Rozmówczyni Sputnika zaznacza, że miała okazję osobiście zweryfikować profesjonalizm rosyjskich biologów molekularnych zarówno w Moskwie, jak i w Stanach Zjednoczonych. Gligić mówi, że jest gotowa zaszczepić się rosyjską szczepionką. Według niej bardzo ważne jest, że „zabity” adenowirus został użyty jako nośnik w rosyjskiej szczepionce. Wirusolog wyjaśniła, że wybranie żywego adenowirusa jako nosiciela może prowadzić do powikłań po szczepieniu, więc odetchnęła z ulgą, gdy pojawiła się informacja, że szczepionka jest oparta na białkach „zabitego” adenowirusa.
Wątpliwości co do bezpieczeństwa szczepionki budzi liczba ochotników, którzy brali udział w testach szczepionki, a było ich 38, jak podają rosyjscy eksperci. Jednak rozmówczyni Sputnika twierdzi, że nigdy nie była zwolenniczką dużej próby badanych podczas testowania szczepionek.
Musisz pobrać reprezentatywną próbkę i ustalić, jaki jest procent tych lub innych konsekwencji. Testujemy na tysiącach, ale nie jest to konieczne. Duża próbka to prawdopodobieństwo dużego błędu
– wyjaśnia Gligić.
Gligić wyjaśnia, że w przeciwieństwie do klasycznych szczepionek, rosyjska szczepionka przeciwko koronawirusowi wykorzystuje wirusa-nosiciela, co oznacza, że jest to szczepionka modyfikowana genetycznie. Powiedziała, że klasyczna szczepionka zawiera osłabiony szczep wirusa, który powoduje chorobę. Ta szczepionka jest nazywana żywą szczepionką atenuowaną.
Żywe szczepionki są bardziej skuteczne, ale gdy są stosowane, istnieje ryzyko, że w osłabionym ciele osłabiony wirus może jednak wywołać chorobę. Takie szczepionki wymagają niezwykle rygorystycznych testów laboratoryjnych i szeroko zakrojonych testów na ludziach. W trakcie ich rozwoju jest faza, w której badane osoby są zarażone wirusem, aby zobaczyć, czy wytwarzane są niezbędne przeciwciała, które mogłyby zapobiec chorobie
– wyjaśnia rozmówczyni Sputnika.
„Jest łatwa w produkcji; wystarczy wprowadzić składniki wirusa i przetestować lek na zwierzętach. Jeśli rozwinie się u nich odporność, możesz spróbować podać szczepionkę ludziom. Dla biologów molekularnych jest to procedura rutynowa” – mówi Gligić.
Według niej stwierdzenie, że do końca roku zostanie wyprodukowanych 200 milionów dawek, jest dość realistyczne. Gligić zauważa, że Rosja ma na to wystarczające moce produkcyjne.
„Pracowałam w Rosji w 1976 roku, uczestniczyłam w wielu kongresach. Rosyjscy specjaliści są niesamowici!” – podsumowuje Ana Gligic.