Pod koniec ubiegłego tygodnia turyści z dwóch najczęściej podróżujących krajów europejskich – Niemiec i Wielkiej Brytanii – zostali zmuszeni do zmiany planów wakacyjnych.
Rząd niemiecki od 15 sierpnia sklasyfikował Hiszpanię (z wyłączeniem Wysp Kanaryjskich) jako kierunek wysokiego ryzyka. Średnio w tym kraju rejestruje się około trzech tysięcy nowych przypadków COVID-19.
Najpopularniejszym kierunkiem na rynku niemieckim jest Hiszpania: na samej Majorce w połowie miesiąca wypoczywało 30 tys. Niemców.
Pod koniec lipca Wielka Brytania również sklasyfikowała Hiszpanię jako kraj obarczony ryzykiem, wprowadzając obowiązkową 14-dniową kwarantannę dla osób powracających z tego kraju. Od 15 sierpnia kwarantannę muszą przejść przybywający z Francji, Holandii, Monako, Malty, wysp Turks i Caicos oraz Aruby.
W siedzibie UE pojawiły się głosy, że zamknięcie granic i ograniczenia w podróżowaniu utrudniają przywrócenie ruchu w Europie. Rządom zaleca się stosowanie środków opartych na dowodach naukowych. Na przykład, nie tylko przyjrzeć się liczbie nowych przypadków w ciągu ostatnich dwóch tygodni, ale także branie pod uwagę strategii i liczby testów.
Ponadto omawiany jest podwójny schemat testów na koronawirusa, który zacznie obowiązywać na Islandii od 19 sierpnia.
Przybywający na Islandię będą musieli przejść pięciodniową kwarantannę i dwa testy na koronawirusa. Pierwszy zostanie przeprowadzony natychmiast po przyjeździe, drugi – czwartego lub piątego dnia kwarantanny. Jeśli oba dadzą negatywny wynik, będzie można zakończyć kwarantannę.
W praktyce oznacza to, że turyści i osoby podróżujące służbowo mogą szybciej kontynuować podróż, a obywatele kraju wrócić do pracy. Na przykład, w tym przypadku Niemcy i Brytyjczycy mogliby podróżować na Majorkę, a po powrocie musieliby przebywać w kwarantannie tylko przez pięć dni.