Parlamentarzystom nie udało się przeforsować podwyżek ani pensji dla Pierwszej Damy, jednak urzędnicy Kancelarii Prezydenta mają powody do radości.
Jak donosi „Rzeczpospolita”, największe podwyżki (przyznane wstecz) czekają doradców prezydenta i szefa Kancelarii – nawet o 2 tysiące. W tej chwili dyrektor generalny Kancelarii zarabia między 11 a 12,5 tys. zł, po podwyżce zarobki te sięgną 13 tysięcy. Pensja dyrektorska wynosi między 8 a 12, po podwyżce sięgnie 12,5 tys. zł.
Natomiast na niższych stanowiskach, np. starszych specjalistów czy referentów, przewidziany wzrost pensji sięga średnio 500 zł.
Czy Kancelaria nie obawia się, że PR-owo wyjdzie to równie kiepsko, jak pomysł podwyżek poselskich, skrytykowany przez wyborców zarówno partii rządzącej, jak i opozycji? Kancelaria w momencie publikacji tekstu nie odniosła się do pytania dziennikarzy „Rz”, natomiast nieoficjalnie jeden z pracowników powiedział gazecie, że pandemia koronawirusa paradoksalnie przyczyniła się do tego, że w Kancelarii zgromadziły się spore oszczędności. Nie doszło bowiem do skutku wiele zaplanowanych uroczystości i wyjazdów, między innymi ws. katastrofy smoleńskiej.
Należy też pamiętać, że jeśli państwowe urzędy zwrócą budżetowe środki, to z następnej puli dostaną pieniądze pomniejszone o oddaną sumę.
Mimo to niektórzy politycy opozycji uważają, że to wizerunkowy strzał w stopę.
To nieprzyzwoite i żenujące. Pan prezydent ma w nosie społeczeństwo i państwo. Przyznawanie dziś podwyżek praktycznie bez powodu, wbrew sytuacji w jakiej się znaleźliśmy – miał powiedzieć senator Marek Borowski. Przeciwko podwyżkom w Kancelarii był także Tomasz Siemoniak, były szef resortu obrony.
„Pracownicy do pensji zasadniczej otrzymują dodatek za wysługę lat, a ci na stanowiskach kierowniczych – dodatek funkcyjny w wysokości od 15 do 40 proc. wynagrodzenia zasadniczego. W Kancelarii funkcjonuje także fundusz na dodatki specjalne. Dodatki otrzymuje się za pracę w porze nocnej (20 proc.) oraz nagrody za szczególne osiągnięcia w pracy” – czytamy w „Rz”. A średnia pensja zasadnicza to ok. 10 tys. zł.
– Inicjatywa opozycji polegała na tym, że jeden z klubów zwrócił się do nas z propozycją przeprowadzenia tego w Sejmie.
My powiedzieliśmy: dobrze, możemy o tym rozmawiać, ale pod warunkiem że inne kluby też się na to zgodzą. To nie my rozpoczęliśmy rozmowy z innymi klubami tylko ten klub, który był inicjatorem całego przedsięwzięcia.
Dodał też, że w najbliższym czasie raczej temat nie powróci, gdyż „projekt kończy swoją historię”.