Wcześniej na placu odbywała się nielegalna akcja protestacyjna, w której uczestniczyło około 500 osób.
Około godziny 20.50 czasu lokalnego na plac podjechało kilka pojazdów OMON-u i milicji. Funkcjonariusze OMON-u otoczyli plac z różnych stron. Zatrzymywali jedynie mężczyzn. Wypuszczali też dziennikarzy. W sumie – jak poinformował korespondent Sputnika – zatrzymano około 20 mężczyzn. Niektórym protestującym udało się uciec.
Mińska milicja potwierdziła w rozmowie ze Sputnikiem, że doszło do zatrzymań.
Potwierdzamy fakt zatrzymań – powiedziała przedstawicielka białoruskich organów ścigania. Jednocześnie nie ujawniła liczby zatrzymanych i do którego oddziału milicji zostali przewiezieni.
Tymczasem w Mińsku zaczęły się problemy z łącznością komórkową, spowolniły łącza internetowe, w zasadzie nie da się z niego korzystać.
Protesty na Białorusi
Masowe protesty opozycji rozpoczęły się na Białorusi 9 sierpnia po wyborach prezydenckich, w których według CKW po raz szósty wygrał urzędujący białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka, uzyskując 80,1% głosów. Opozycja uważa, że wybory wygrała Swiatłana Cichanouska, a nie Łukaszenka. Na początku działania były tłumione przez siły bezpieczeństwa, przeciwko protestującym, którzy nie zgadzali się z wynikami, użyto gazu łzawiącego, armatek wodnych, granatów hukowych, gumowych kul. Następnie organy ścigania przestały rozganiać wiece i używać siły.
Według oficjalnych danych w pierwszych dniach zatrzymano ponad 6,7 tysiąca osób. Jak podało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych republiki, podczas zamieszek rannych zostało kilkaset osób, w tym ponad 120 funkcjonariuszy organów ścigania.
Rzeczniczka Urzędu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw praw człowieka powiedziała, że białoruskie MSW potwierdziło śmierć czterech osób w wyniku odniesionych obrażeń w trakcie protestów. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych stwierdziło jednak, że nie potwierdza takich informacji.