Fala sierpniowych strajków z 1980 r. doprowadziła do powstania NSZZ „Solidarność” - pierwszej w krajach socjalistycznych, niezależnej od władz, legalnej organizacji związkowej. Sam Jan Paweł II był jej wiernymi patronem i promotorem, miał pełną świadomość swojego współudziału w tych wydarzeniach. Wspierał ją intelektualnie i duchowo, materialnie.
— Papież Solidarności. Ojciec Solidarności. Papież Wielkości i Solidarności. Tak nazywają Jana Pawła II. Jaką rolę odegrał Papież Polak w powstaniu Solidarności jako de facto siły politycznej, zapoczątkowaniu przemian?
— Rola Jana Pawła II w powstaniu i ukształtowaniu „Solidarności” była unikatowa i zarazem fundamentalna. Jako głowa Kościoła Katolickiego i przywódca religijny setek milionów katolików wpłynął on na duchowy i aksjologiczny charakter tego pierwszego w bloku państw socjalistycznych niezależnego samorządnego związku zawodowego.
Duchowy wymiar „Solidarności” zadecydował o pokojowym, politycznym jej charakterze. Takiego wymiaru nie mógł dać „Solidarności” KOR (Komitet Obrony Robotników – polska organizacja opozycyjna działająca od września 1976 do września 1977, sprzeciwiająca się polityce władz PRL – red.), który uzurpuje sobie prawo do jej promotora. KOR nie był bowiem opozycją antykomunistyczną. Był opozycją tak zwaną demokratyczną, o korzeniach rewizjonistycznych. Nie głosił odrzucenia komunizmu, lecz jego złagodzenie poprzez aplikację ludowo-komunistycznej ideologii, idei demokracji i praw człowieka.
Jej sensem w pierwszym okresie istnienia była przemiana Polaków i Polski, streszczająca się w podstawowym nauczaniu Jana Pawła II, które można ująć w kilku jego przesłaniach: nie ma solidarności bez wolności, nie ma solidarności bez sprawiedliwości, nie ma solidarności bez miłości bliźniego. To były moralne dyrektywy dla tego związku, ponad którym Ojciec Święty postawił jedną, przejętą od św. Pawła: „Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj”.
Heroicznym przykładem życia i działania według tej zasady była postawa i śmierć męczeńska księdza Jerzego Popiełuszki.
— Suweren Państwa Watykańskiego Jan Paweł II był nie tylko inspiratorem wolnościowej rewolucji, lecz także w pewnym sensie sam brał w niej udział, udzielał pomocy finansowej dla ruchu solidarnościowego. Istnieje wersja konspirologiczna, jakoby Solidarność była także projektem Watykanu. Czy ma rację Zbigniew Bujak, wówczas szef mazowieckiej Solidarności, mówiąc dziś, że „bez Jana Pawła II jako podziemie byśmy polegli”?
— To jest pytanie bardzo znaczące, dlatego że w tym pytaniu przechodzimy już na obszar wymiaru politycznego „Solidarności”. Prawdą jest, że bez Jana Pawła II, jak to ujął Zbigniew Bujak, „jako podziemie byśmy polegli”. To prawda. Jednak w ostateczności poległa „Solidarność”.
Właśnie nie w podziemiu i nie w PRL-u, ale po 1989 roku, stając na straży liberalnych przemian w Polsce w interesie zachodnich korporacji i zachodnich ośrodków władzy. „Solidarność” odeszła od nauczania Jana Pawła II i już przy „okrągłym stole” to udokumentowała.
Zaakceptowali ekspresową, złodziejską wyprzedaż majątku narodowego za bezcen i powstanie wielomilionowej armii bezrobotnych, dla których zaczęli szukać zatrudnienia w krajach Unii Europejskiej, gdy Polska stała się jej członkiem. To była zdrada nauczania Jana Pawła II. I na to papież nie miał wpływu.
— Papież uważany jest za patrona „Solidarności” od początku jej powstania i z tej racji kierował do niej także słowa krytyki. Co miało być powodem tej krytyki?
— To pytanie także musi odnieść się bezpośrednio do naszej historii, do nauczania Jana Pawła II. Jan Paweł II był świadom tego, że przemiany polityczne w Polsce mogą dokonywać się w sprzeczności z chrześcijańskimi wartościami. Dlatego apelował do ludzi sumienia w Polsce o sprawiedliwość społeczną, o godność pracownika i o jej poszanowanie przez pracodawcę.
Apelował zarówno w swych homiliach w czasie kolejnych pielgrzymek do Ojczyzny, jak i w encyklikach, kierowanych nie tylko do katolików, a więc i do Polaków, ale również do całego świata. Przestrzegał nas przed ślepym naśladowaniem Zachodu, który odszedł od chrześcijaństwa. Apelował do Europy, aby otworzyła swe drzwi Chrystusowi. Te ostrzeżenia i apele „Solidarność” po 1989 r. zlekceważyła.
— Czym się różni obecna „Solidarność” od tamtej sprzed 40 lat?
— Obecnie „Solidarność” jest odbierana nie tylko jako związek zawodowy, ale, nade wszystko, jako taki związek zawodowy, który jest przybudówką władzy, dbającą o jej interesy, o swoje interesy, nie zaś o interesy polskich pracowników i Polski. A więc jest to związek niczym nie różniący się od tych związków, które istniały w PRL-u.
Obecna „Solidarność” jest przeciwieństwem tej „Solidarności”, która powstała 40 lat temu jako pokojowa rewolucja przeciw totalitaryzmowi komunistycznemu. Pokojowa rewolucja w obronie wolności i godności zarówno pojedynczej osoby, jak i całej wspólnoty narodowej w obronie przed nieludzkim systemem. Obecnie „Solidarność” dba o interesy władzy i jej zachodnich promotorów politycznych, amerykańskich i unijnych.
— Jak dzisiaj jest postrzegana „Solidarność” przez społeczeństwo polskie? Jak wpłynęła na losy współczesnych Polaków?
— „Solidarność” nie uratowała nas przed strasznym neoliberalnym systemem zachodniego, amerykańskiego, unijnego globalizmu. A losy świata na skutek panowania tego systemu są tragiczne. Myślę także, że losy Polski wcale nie napawają nas optymizmem, zwłaszcza losy Polaków, którzy nadal poszukują dla siebie miejsca. Nie znajdują takiej pracy, która by im zapewniła godne życie w Polsce. Stajemy się niewolnikami w państwach Unii Europejskiej. Przecież mówi się o 1,5 mln Polaków w Wielkiej Brytanii i Irlandii, pracujących, jak to się mówi potocznie, na zmywaku, wykonujących najgorsze prace, które zapewniają im jakieś środki do życia. Tego im Polska nie zapewniła.
Smutne jest to, że teraz Polska staje się mecenasem przemian na Białorusi, które wskazują na to, że Białoruś pójdzie drogą Polski. Więc będzie przejęty jej majątek narodowy, pojawią się bezrobotni, zacznie się działanie tego systemu neoliberalnego na rzecz zachodnich korporacji.
To są bardzo przykre wyzwania i refleksje, ale musimy je podjąć, bo nie możemy trwać w takim oszustwie ideowym. Nie możemy fantasmagorii brać za rzeczywistość. Dobrze jest w Polsce, ale to korporacjom zachodnim. Pan prezydent Duda zapewniał młodych, wykształconych polskich informatyków - ale nie tylko - polską młodzież, że już nie będzie musiała wyjeżdżać za pracą na Zachód, do krajów Unii Europejskiej, bo korporacje obce przyjdą do niej i tu w tych korporacjach będzie miała zatrudnienie. Rzeczywiście tak jest. Kilometry kwadratowe powierzchni biurowych, zabudowanych w wielkich miastach, na przykład w Krakowie, to są, rzeczywiście, obce firmy z obcym kapitałem, gdzie, ewentualnie, tani polski, dobrze wykształcony pracownik pracuje dla firm zachodnich. To losy współczesnych Polaków.