Szpitale zajmujące się leczeniem pacjentów z koronawirusem biją na alarm – mają ostatnie sztuki remdesiviru, w związku z tym nie oferują terapii tym lekiem nowo przyjmowanym pacjentom. A liczba chorych wymagających podania leku wciąż rośnie.
– Mamy zasoby pozwalające wyłącznie na zakończenie rozpoczętych terapii – mówi w rozmowie z gazetą Małgorzata Pawłowska, zastępca dyrektora ds. eksploatacji i rozwoju z Wojewódzkiego Szpitala Obserwacyjno-Zakaźnego w Bydgoszczy.
Jak podaje „DGP”, podobnie jest w placówkach na terenie całej Polski. Wiele z nich apeluje do resortu zdrowia o pomoc w dotarciu do leku.
Nie ma go nigdzie, w żadnej hurtowni. Codziennie je obdzwaniamy, by sprawdzić, czy może gdzieś jeszcze nie został na stanie. Bezskutecznie – mówi Małgorzata Pisarewicz ze spółki Szpitale Pomorskie, do której należy Pomorskie Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy.
Resort zdrowia uspokaja i przekonuje, że od listopada będzie lepiej. Do 11 października powinna pojawić się kolejna transza, która zostanie przesłana do szpitali, zgodnie z zamówieniem.
Remdesivir jako jedyny uzyskał rekomendację EMA (Europejskiej Agencji Leków) we wskazaniu COVID-19. Został kupiony przez Komisję Europejską i rozdzielony dla wszystkich państw członkowskich. Dla Polski przewidziano 3 tys. dawek, które sukcesywnie były dostarczane do szpitali.