Bezpośrednio po wojnie Dzień Wojska Polskiego obchodziliśmy 9 maja, który jest dniem zakończenia II wojny światowej. Co ciekawe, ustanowione w 1923 r. na dzień 15 sierpnia Święto Żołnierza nigdy oficjalnie nie zostało zniesione.
Historia święta polskich sił zbrojnych
Historia święta związanego z wojskiem polskim sięga jednak dalej. W czasach I Rzeczpospolitej takiego święta nie było. Pojawiło się pierwszy raz w okresie wojen napoleońskich w Księstwie Warszawskim. To wtedy szczególnie uroczyście obchodzone przez Armię Księstwa Warszawskiego urodziny cesarza Napoleona Bonaparte (co ciekawe, też 15 sierpnia) były nieformalnym świętem polskiej armii. 15 sierpnia był raczej dniem wiernopoddańczego oddania Napoleonowi, a mimo wszystko, już w Królestwie Polskim powstałym po Kongresie Wiedeńskim, święta wojska polskiego nie obchodzono w dzień urodzin żadnego z carów.
Przez 42 lata i najdłużej, bo od 1950 aż po rok 1992 Dzień Wojska Polskiego był obchodzony 12 października – w rocznicę bitwy pod Lenino.
Dlaczego nie 15 lipca?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo zależy to od poglądów i wyznawanych tradycji tego, kto to ocenia. Na pewno 12 października jest nam chronologicznie bliższy. W późniejszej naszej historii brak już stosownych dat związanych z sukcesami naszego wojska. Bo trudno za takie uznać udział w inwazji na Czechosłowacje w 1968 r., czy niedawne wyczyny w Iraku czy Afganistanie.
A jeśli nie bliskość w czasie danego historycznego wydarzenia miałaby decydować o ustanowieniu święta w jego rocznicę, a jego waga, to czemu Dniem Wojska Polskiego nie miałby być 15 lipca jako rocznica bitwy pod Grunwaldem? Zapewne dlatego, że bitwa ta i jej kontekst nie jest już powodem historycznych sporów i żadnej politycznej deklaracji nie da się już na niej zbudować.
Bitwa pod Lenino nie tylko była chrztem bojowym dla naszych żołnierzy, ale przede wszystkim sprawdzianem jej intencji. Stalin nie żywił do Polaków dużego zaufania. Wręcz przeciwnie, i miał ku temu powody. Rok wcześniej przecież armia Andersa, którą Rosjanie umundurowali, wyposażyli w broń i inny sprzęt bojowy, opuściła ZSRR i za namową Brytyjczyków przeniosła się do Iranu, by następnie na brytyjskim froncie pomagać Brytyjczykom w Palestynie i we Włoszech. Kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy opuściło ZSRR w czasie, gdy ZSRR ich bardzo potrzebował; w czasie, gdy Niemcy znaleźli się pod Stalingradem i trwała bitwa o Kaukaz. Stalin po prostu nie wiedział, czy kolejni Polacy będą się bić z Niemcami i podążą razem z Armią Czerwoną na Zachód, najprostszą drogą ku Polsce? Polacy musieli to udowodnić.
Choć były dezercje, ale te były także w armii Andersa (w Palestynie z szeregów 2. Korpusu zdezerterowało ok. 2,5 tys. żołnierzy), to żołnierze 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki zdali swój sprawdzian bardzo dobrze. W czasie walk pod Lenino 1. Dywizja poniosła wysokie straty (510 zabitych, 1776 rannych, a 776 dostało się do niewoli niemieckiej lub zostało uznanych za zaginionych bez wieści, tj. ok. 25% całego stanu osobowego). Po dwóch dniach walki musiała zostać wycofana z pierwszej linii. 1. Dywizja związała i wykrwawiła znaczne siły przeciwnika. Niemcy stracili 1500 żołnierzy, a 326 dostało się do niewoli. Zniszczono 72 karabiny maszynowe, 42 działa i moździerze, 2 czołgi oraz strącono 5 samolotów.
Rewizja faktów historycznych
Współczesna prawicowa propaganda rewiduje historyczne fakty na potrzeby bieżącej polityki, niszczy pomniki, zmienia nazwy ulic i placów, skazuje pamięć o tych naszych żołnierzach na zapomnienie. Ich trud i ofiary nie pasują do obecnej historycznej narracji, w której nie ma miejsca na pamięć o polsko-radzieckim braterstwie broni, a i sama polskość armii Berlinga jest podważana. Dziś bitwa ta niejednokrotnie, z uwagi na wysokie straty w ludziach, nazywana jest rzeźnią i celowym działaniem Rosjan, obliczonym na wykrwawienie polskich żołnierzy. I nikomu z tych historyków nie przeszkadza to, że pod Monte Casino zginęło blisko dwa razy tyle żołnierzy, co pod Lenino. I Korpus to była przecież ta lepsza armia, a Churchil to przecież nie Stalin...
Żadna władza nie jest wieczna. To szaleństwo musi się kiedyś skończyć. I jeśli my nie zapomnimy to i historia sobie o nich kiedyś przypomni. Wtedy znów da im należne miejsce i pamięć, bo nie ma gorszej i lepszej krwi polskiego żołnierza przelanej za naszą wolność i niepodległość.