Niektórzy po prostu marzą o sławie, inni ciężko pracują przez całe życie, aby dostać się do showbiznesu, ale Sputnik przypadkowo miał wielkie wejście w miniserialu HBO, który parafrazuje dawno odrzucone twierdzenia o ingerencji Rosjan w wybory w USA w 2016 roku.
Wasz ulubiony Sputnik jest wspomniany na kadrach w HBO serialu, opartych na wspomnieniach Jamesa Comeya z 2018 roku „A Higher Loyalty”. Jedna scena przedstawia ówczesnego dyrektora FBI i jego pracowników, którzy wstrzymując oddech, wysuwają oskarżenia o zmowę z Moskwą przeciwko liście współpracowników prezydenta USA Donalda Trumpa, z których większość okazała się fałszywa.
Grafika przedstawiająca gwiazdę filmu „Głupi i głupszy” Jeffa Danielsa jako Comeya jest powtórzeniem zdementowanego już cztery lata wcześniej twierdzenia, że Sputnik pomógł Trumpowi, ujawniając informacje o kampanii jego rywalki Hillary Clinton.
Faktycznie, ta historia była na stronie internetowej Sputnik International oraz Russia Today, która zmieniła nazwę na RT w 2009 roku, siedem lat przed napisaniem tej sceny. Ale to przecież Hollywood...
Pracownicy Sputnika byli zaskoczeni nową sławą, ponieważ HBO nawet nie skontaktowało się z biurami agencji informacyjnej w Waszyngtonie, Edynburgu czy Moskwie przed napisaniem scenariusza. I najwyraźniej ani oni, ani Comey nie zadali sobie trudu, aby znaleźć w Google liczne raporty ujawniające sensacyjne fabrykacje Kurta Eichenwalda.
Prawdziwa historia zaczęła się, gdy były redaktor internetowego Sputnika, Bill Moran, „dał się nabrać” na opublikowany w Twitterze zrzut ekranu z publikacją WikiLeaks z e-mailami od przewodniczącego kampanii Clinton Johna Podesty. Na kadrze niewłaściwie przedstawiono fragment artykułu felietonisty „Newsweeka” Kurta Eichenwalda na temat ataku na ambasadę USA w Bengazi w Libii jako komentarz powiernika Clinton, Sidneya Blumenthala.
Po tym, jak Trump zacytował ten sam tweet na wiecu w Pensylwanii później tego dnia, czujny Eichenwald dodał dwa i dwa i wyszło mu pięć. Zamienił prosty błąd w wielki wyimaginowany spisek między Rosjanami a Trumpem, mający na celu oczernienie Clinton, Blumenthala i jego samego.
„Powinno to budzić obawy nie tylko o próby manipulowania wyborami przez Moskwę, ale także o to, jak Trump zaczął szerzyć rosyjską dezinformację wśród amerykańskich wyborców” – powiedział Eichenwald.
Ale ta opowieść – podobnie jak reszta histerii Russiagate – szybko się rozpadła i nawet liberalny „Washington Post” wskazał, że to nonsens.
„Newsweek” wycofał artykuł pod groźbą pozwu sądowego ze strony Wikileaks i Sputnika, a Eichenwald najwyraźniej został wyrzucony. Ostatnim strzałem zhańbionego dziennikarza była radość z powodu tego, że Assange'owi grozi kara dożywotniego więzienia, a także bardziej zniesławiające twierdzenia, że Australijczyk był rosyjskim agentem, gwałcicielem i molestował nieletnich.
Publikacja powieści Comeya jest następstwem jego zwolnienia przez Trumpa w 2017 roku, mniej niż cztery lata po jego 10-letniej kadencji jako dyrektora, za jego farsowy romans z serwerem pocztowym Clinton i założeniami Russiagate, które zostały obalone.
Książka wyróżnia się purpurową prozą i dramatycznymi ozdobnikami w opisach jego spotkania z Trumpem, ale w tamtym czasie była szeroko komentowana w mediach głównego nurtu.