W 1968 roku większość głosów Amerykopolaków dostał demokratyczny kandydat Hubert Humphrey – wiceprezydent u ustępującego Lyndona Johnsona, który przegrał z Nixonem. W 72 roku Polacy poparli więc Nixona. W 1980 Polonusi zagłosowali na Cartera, który przegrał z Reaganem. W 1984 entuzjastycznie wsparli Reagana.
W Polsce mało kto zdaje sobie sprawę z tej imponującej elastyczności naszych pobratymców. Przeważnie sądzimy, że nasi rodacy za oceanem głosują na prawicę, bo sami są prawicowi. Amerykańską Polonię zwykliśmy kojarzyć z tandetnym bogoojczyźnianym patriotyzmem i sentymentalnym konserwatyzmem: żyją w polskich enklawach, ledwo mówią po angielsku i urządzają obciachowe parady.
„Polish jokes”
Zapewne wiele z tego niepochlebnego obrazu nasi rodacy w Ameryce zawdzięczają tzw. „polish jokes”, czyli wrednym dowcipom o głupich Polakach („Jak zatrzymać polską konnicę? Wyłączyć karuzelę”; „Ilu Polaków trzeba by zmienić żarówkę? Trzech: jeden trzyma żarówkę, dwóch obraca drabinę”). Ale nie bez znaczenia jest także fakt, iż ci z amerykańskich Polaków, którzy głosują w polskich wyborach, preferują nacjonalistyczną prawicę. Podczas, gdy obywatele RP głosujący na zachodzie Europy wybierają siły proeuropejskie – polonusi amerykańscy zdają się kochać PiS.
3 procent uprawnionych do głosowania w USA
Nawiasem mówiąc, Chicago i okolice są może najgłośniejszym skupiskiem Polonusów w USA, ale wcale nie największym. Według cenzusu z 2018 roku, w stanie Illinois mieszka ich 875,652, podczas gdy w stanie Nowy Jork 886,669. Polonia nowojorska głosuje tak jak reszta nowojorczyków, czyli znacznie bardziej postępowo.
Generalnie – „etniczni Polacy” stanowią dość niewiele, bo ok. 3 procent uprawnionych do głosowania w USA. Z drugiej strony – ich udział w tzw. „swing states”, czyli stanach które zmieniają zdanie co do tego, czy są za republikanami czy demokratami, jest znacznie większy.
Archaiczna amerykańska ordynacja oparta na kolegium elektorów – gdzie zwycięzca bierze wszystkich elektorów z danego stanu – sprawia, że te głosy są szczególnie ważne. W wielu hrabstwach słynnych z tego, że „zmieniły zdanie” – w 2012 roku głosowały na Obamę, a w 2016 na Trumpa – Polacy stanowili aż kilkanaście procent.
Dlaczego Ameryka Trumpa potrzebuje Polski?
Z drugiej strony – Ameryka, zwłaszcza Ameryka Trumpa, zdaje się potrzebować Polski. Polska jest ostatnim krajem Zachodu, który myśli o USA to, co zdaniem Amerykanów świat powinien myśleć.
Serdecznie ubawił mnie ostatnio najpoważniejszy tygodnik ekonomiczny na świecie „The Economist”, który 29 października opublikował głęboko zaangażowany wstępniak pt. „Dlaczego musi do być Biden”, pełnym gorzkich i trafnych obserwacji na temat Ameryki Trumpa.
Ale nawet w tym brutalnie samokrytycznym tekście obecne jest założenie, że Ameryka jest bezdyskusyjnie wspaniała i cały świat to wie, tylko Trump ją psuje. Autor – niepodpisany, to tekst odredakcyjny – ubolewa nad odejściem od „zasad i praktyk, które sprawiły, że Ameryka stała się rajem dla własnych ludzi i latarnią morską dla świata” i zawodzi, że „kraje, które walczyły u boku Ameryki, dziś, spoglądając na jej przywództwo, mają problem z rozpoznaniem miejsca, które podziwiają”.
Kraj zoologicznego darwinizmu społecznego
News: nikt na Zachodzie nie podziwia Ameryki. To kraj zoologicznego darwinizmu społecznego, chciwości podniesionej do rangi dogmatu, niewyrażalnych nierówności i systemowo skorumpowanej polityki, gdzie bogacze oficjalnie kupują polityków wpłatami na kampanie wyborcze. Kraj, gdzie wymiar sprawiedliwości jest przedstawieniem, urządzanym dla ławy przysięgłych złożonej z ignorantów i wygrywa ten, kto więcej wyda i lepiej zamąci im w głowach. Kraj, w którym służba zdrowia jest luksusem i kieruje się jedynie kategorią zysku. Ostatni kraj tzw. Zachodu, który entuzjastycznie stosuje karę śmierci.
„Lepiej od nas myślą o USA tylko w Albanii, Kosowie, Mongolii, Turkmenistanie”
W Europie jest jeszcze gorzej: Niemcy mają 56 proc. aprobaty, a USA 24 proc (Chiny 23, Rosja 19). Inaczej mówiąc: tylko co czwarty Europejczyk skłonny jest myśleć o USA to, co USA każą nam myśleć.
Mówiąc cynicznie, prezydentura Trumpa zrobiła coś dobrego dla świata: uświadomiła ludzkości, czym są Stany Zjednoczone Ameryki. W Polsce mamy jeszcze te lekcję do odrobienia. Z tego punktu widzenia może nie byłoby źle, gdyby Polonusi znowu pomogli wybrać Donalda naktorzy.
Choć świat może tego nie przetrzymać.