Jednak, mimo jawności poglądów, prokuratura podejrzewała Malinowa o prowadzenie przez niego tajnej działalności: we wrześniu 2019 roku bułgarska prokuratura oskarżyła go o szpiegostwo na rzecz obcego państwa. Jako dowód powołano się na memorandum Malinowa w języku rosyjskim, w którym mowa jest o potrzebie zmiany orientacji geopolitycznej Bułgarii. Następnie lider ruchu ogłosił, że dokument został sporządzony również w innych językach, w tym angielskim i francuskim, i nie ma dowodów jego winy. W rozmowie ze Sputnikiem polityk opowiedział o zarzutach pod swoim adresem, stosunku do NATO i dostawach rosyjskiej broni do Serbii.
— W ubiegłym tygodniu ogłosił Pan, że został liderem partii Odrodzenie Ojczyzny. O ile nam wiadomo, ta partia była już zarejestrowana i istnieje od 2009 roku?

— Tak, to stara partia stworzona przez byłego ministra obrony Yordana Mutafchieva. Opiera się na zasadach wojskowo-patriotycznych sił i struktur w naszym kraju. Ja i mój zespół z ruchu narodowego „Rusofile”, który jest największą organizacją pozarządową w kraju – posiadamy 240 oddziałów – zamierzamy znacznie rozszerzyć wpływy tej partii.
Kiedy ponad rok temu mnie i 15 innych członków kierownictwa ruchu narodowego „Rusofile” zatrzymano pod zarzutem szpiegostwa (na rzecz Rosji – red.), doszliśmy do wniosku, że bez partii, bez prawnej ochrony naszych idei – tradycyjne wartości, wielobiegunowy świat i silne państwo – istnieje niebezpieczeństwo ich zakazania w naszym kraju. W ubiegłym tygodniu, kiedy wysokiej rangi amerykańscy urzędnicy odważyli się powiedzieć, że konieczne jest przerzucenie wojsk z Niemiec bliżej Rosji (mowa o przemówieniu sekretarza obrony USA Marka Espera, w którym, odnosząc się w szczególności do Bułgarii, powiedział, że „musimy przesunąć się trochę dalej na wschód. Pomoże nam to w wyzwaniach na odległość, jeśli wolicie, na wypadek, gdyby Rosjanie podjęli jakąś bardzo agresywną akcję” – red.), stwierdziliśmy, że nie leży to w interesie Bułgarii i że jesteśmy przeciwni rozmieszczaniu jakichkolwiek obcych wojsk w naszym kraju.
Powiedziałem, że – moim zdaniem – Bułgaria powinna opuścić struktury wojskowe NATO, ale pozostać w strukturach politycznych. Uważamy, że przyszłość Europy i Bułgarii jest razem z Rosją. Uważam, że taki sojusz pomógłby sprostać wszystkim wyzwaniom w obecnych burzliwych warunkach: dotyczy to setek milionów potencjalnych migrantów z Afryki, bardzo szybkiego rozwoju Chin i niezbyt przyjaznych wypowiedzi Ankary.
— Wspomniał Pan o zarzutach szpiegostwa. Jaki jest Pana stosunek do tego?
— A na jakim etapie jest sprawa?
— Na etapie śledztwa przedsądowego. Zgodnie z bułgarskim prawem postępowanie przedsądowe powinno trwać do półtora roku od daty postawienia zarzutów. Stanie się to w marcu 2021 roku. Niestety, nieco ponad rok temu prawo zostało zmienione, więc teraz, jeśli prokuratura zdecyduje się na śledztwo w stosunku do mojej osoby, będzie ono trwać przez pięć, dziesięć i 25 lat, nikt nie może powstrzymać jej przed szukaniem dowodów przez cały ten czas. Dowodów, których – jestem przekonany – na pewno nie znajdą, bo ich po prostu nie ma.
— Oczywiście. Jeśli Amerykanie uważają, że mają o co walczyć z Rosją, niech walczą z własnego terytorium, nie ma potrzeby zmuszać nas do konfrontacji z Moskwą. Generalnie powiedziałbym, że cały ten cyrk, który obserwujemy od 2014 roku z sankcjami wobec Rosji, jest poważną chorobą patologiczną w polityce międzynarodowej.
Nieznany pozostaje fakt, że dzięki - miedzy innymi - naszej organizacji i pracy kilkunastu innych organizacji rusofilskich, które działają w Bułgarii od 20-30 lat, ponad 70-75% mieszkańców Bułgarii ma pozytywny stosunek do Rosji i nie widzi zagrożenia – ani militarnego w sensie zajmowania terytorium, ani ekonomicznego w sensie zależności ekonomicznej.
— Wybory parlamentarne w Bułgarii odbędą się w marcu przyszłego roku. Jakich rezultatów Pan się spodziewa?
— Większość Bułgarów uważa się za rusofilów lub tych, którzy mają pozytywne nastawienie do Rosji, ale są już członkami różnych partii. Tworząc nasz projekt wychodziliśmy z założenia, że około 6-7% obywateli Bułgarii nie jest członkami żadnej partii i mają zapotrzebowanie na proponowany przez nas program. Ale jednocześnie możemy liczyć na 8-10% elektoratu istniejących sił politycznych. Zatem potencjał jaki mamy to 16-18%. Jest jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić, ale za miesiąc lub dwa będziemy mogli z socjologicznego punktu widzenia ocenić, jak zareagują na nasz projekt.
— Z którymi europejskimi partiami chcielibyście współpracować?
— Wracając do tematu NATO: jak Pan myśli, czy są podejmowane próby „wciągnięcia” Serbii oraz Bośni i Hercegowiny do Sojuszu?
— Sądzę, że w przypadku Serbii oraz Bośni i Hercegowiny po bombardowaniach byłoby to cyniczne. Przystąpienie tych krajów do Sojuszu będzie bardzo obraźliwe dla narodów bezpośrednio dotkniętych agresywnym zachowaniem NATO. Myślę, że jest wystarczająco dużo innych formatów związanych z bezpieczeństwem, w których Serbia mogłaby uczestniczyć.
— Co Pan sądzi o tym, że Serbia rozwija współpracę wojskową z Rosją i kupuje wytwory rosyjskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego?
— Jeśli mówimy o kolejnym sąsiedzie, Macedonii Północnej, z którą Sofia ma wiele historycznych sprzeczności, czy Pana zdaniem Bułgaria może rzeczywiście zablokować jej drogę do UE?
— Myślę, że jeśli Macedonia Północna chce być w UE, nikt nie może jej w tym przeszkodzić. Ale z punktu widzenia naszych historycznych sporów jest to bardzo poważna kwestia i uważam za niski poziom kulturowy próbę porzucenia naszej wspólnej historii, ponieważ wiadomo, jak i kiedy powstała Macedonia, a my byliśmy pierwszym krajem, który uznał Macedonię, kiedy się pojawiła. Ale nadal obowiązują zasady, czysto ludzkie i moralne, które należy szanować - nasi wspólni bohaterowie historyczni, nasza wspólna historyczna droga, którą przeszliśmy.
Aby Bułgaria mogła spokojnie i pozytywnie podchodzić do tej kwestii (członkostwa Skopje w UE – red.), muszą się zakończyć wszelkie spory historyczne. Historii nie można fałszować. Ale jak w rodzinie – braterskie narody zawsze mogą znaleźć brud pod paznokciami i powód do kłótni między sobą. Łatwiej jest znaleźć coś pozytywnego, co nas zjednoczy i wyprowadzi na wspólną linię.
— Po zakupie F-16 Bułgaria stała się jednym z liderów wzrostu wydatków na obronę, jeśli policzymy procent od PKB, podczas gdy pod względem wskaźników ekonomicznych jest jednym z outsiderów UE. W jakim stopniu, Pana zdaniem, uzasadnione jest angażowanie się w projekty modernizacji armii w czasie pokoju, kiedy 22% Bułgarów, według danych za rok 2019, żyje poniżej granicy ubóstwa?
— Z czysto geopolitycznego punktu widzenia uważam, że jest to nierozsądne, również z finansowego i gospodarczego punktu widzenia, ale to moja osobista opinia. Myślę, że za te fundusze można było kupić inną broń, na przykład systemy przeciwrakietowe i inne środki, które zapewniłyby bezpieczeństwo Bułgarii. Ale to jest bardziej pytanie do ekspertów w danej dziedzinie.
— Co Pan sądzi o niedawnej inicjatywnie partii WMRO – Bułgarski Ruch Narodowy o zmianie nazwy święta obchodzonego 24 maja (Dzień Bułgarskiej Edukacji i Kultury oraz Słowiańskiego Piśmiennictwa – red.) na Dzień Bułgarskiego Piśmiennictwa, Edukacji i Kultury? Bułgarska Akademia Nauk nazwała tę inicjatywę próbą ograniczenia międzynarodowej roli Cyryla i Metodego, a Bułgarska Partia Socjalistyczna przyłączyła się do tego pomysłu.
Cyryla i Metodego to znacznie więcej niż alfabet jednego ludu. To jest główny punkt idei. Nie zapominajmy, że Cyryl i Metody są twórcami głagolicy, cyrylica została stworzona przez ich uczniów w Bułgarii w tym czasie. Dlatego próby odrzucenia dzieła Cyryla i Metodego i nazwania dzieła ich uczniów, którzy stworzyli cyrylicę, niemal „bułgaricą”, to małomiasteczkowa myślenie i wyznacznik bardzo niskiego poziomu kulturowego.
Rozumiem ich przedwyborcze próby podniesienia własnego rankingu. Dzięki temu alfabetowi (głagolicy – red.) święte księgi zostały przetłumaczone na język słowiański. W tym względzie ich działalność to znacznie więcej niż zwykłe oświecenie mieszkańców ówczesnego bułgarskiego królestwa. Próby ograniczenia dzieła Cyryla i Metodego do granic jednego kraju są śmieszne. W krajach słowiańskich, które znają historię, wcześniej czy później prawda zwycięży.