„Armia mówiła, że trzeba się zatrzymać. Ponieważ mamy rozbieżności, nie ma perspektyw ich rozwiązania lub zasoby się wyczerpały” – powiedział premier kraju, cytowany przez Sputnik Armenia.
Jak podkreślił, gdyby zawarcie porozumienia, nawet negatywne, zostało ogłoszone wcześniej, doprowadziłoby to do spadku zdolności bojowej. Premier dodał także, że był niezadowolony z tego, że społeczeństwo nie mogło poznać prawdy. W kraju były problemy z mobilizacją, ogólnie rzecz biorąc (państwo – red.) nie było gotowe do prowadzenia działań bojowych.
Zasoby wojskowe nie były efektywne pod wszystkimi względami. Ci, którzy walczyli na pierwszej linii frontu nie mieli zastępstwa. Ci, którzy walczyli, powinni mieć możliwość odpocząć. Na linii frontu byli ludzie, których miesiąc z rzędu nikt nie zastępował – zaznaczył.
Szef armeńskiego rządu podkreślił ponadto, że działania bojowe w Górskim Karabachu po przyjęciu trójstronnego oświadczenia ws. zawieszenia broni nie zostały całkowicie zakończone.
„Działania bojowe w Karabachu nie zostały całkowicie wstrzymane, są kontynuowane i mamy nadzieję, że się zakończą” – powiedział Paszinian.
Liderzy Rosji, Armenii i Azerbejdżanu przyjęli wcześniej wspólne oświadczenie ws. rozejmu w Górskim Karabachu. Zgodnie z dokumentem, którego tekst odczytał prezydent Federacji Rosyjskiej, całkowite zawieszenie broni zaczyna obowiązywać od 10 listopada. Azerbejdżan i Armenia pozostają na zajmowanych pozycjach, a także mają przeprowadzić wymianę jeńców wojennych.
Oprócz tego w Karabachu zostaną rozmieszczone rosyjskie siły pokojowe. Jak zaznaczył Paszinian, to porozumienie było dla niego bardzo trudne. Po ogłoszeniu popisania dokumentu w Erywaniu zaczęły się protesty.